Wygląda na to, że gra „o nic” nie służy drugoligowej Puszczy Niepołomice. Drużyna Tomasza Tułacza zajmuje bezpieczne miejsce w środku ligowej tabeli i nie jest już zaangażowana ani w walkę o awans, ani o utrzymanie. W środę drużyna z Niepołomic bezbramkowo zremisowała przed własną publicznością z Legionovią Legionowo, a w niedzielne popołudnie rozegrała mecz z Kotwicą Kołobrzeg. Porywającego widowiska nie zwiastowały już suche liczby. Kotwica zremisowała bezbramkowo trzy spośród czterech ostatnich spotkań w roli gospodarza, z kolei Puszcza to drużyna, która remisy 0:0 w tym sezonie upodobała sobie wyjątkowo mocno.

Taki też przebieg miało to spotkanie. Przez większość czasu gra toczyła się w środku pola i wyraźnie widać było, że żadna z drużyn desperacko nie będzie szukać bramki rozstrzygającej losy meczu. Groźniejsze okazje stwarzała sobie Kotwica, a defensywa Puszczy w opałach znalazła się w 68. minucie. Gospodarze wykonywali rzut wolny z 17. metra od bramki, ale ani strzał Dominika Boettchera, ani fatalna dobitka Korneliusza Sochania nie były w stanie otworzyć wyniku meczu. Jesienne spotkanie tych drużyn w Niepołomicach zakończyło się bezbramkowym remisem i, niestety, tym razem również goli się nie doczekaliśmy. Powodem do zadowolenia dla Puszczy może być natomiast passa Marcina Staniszewskiego, który w drugim kolejnym meczu nie wpuścił ani jednego gola.

Kotwica Kołobrzeg - Puszcza Niepołomice 0:0

Jedna z większych pierwszoligowych firm przyjechała natomiast w niedzielę do Nowego Sącza. GKS Bełchatów jeszcze jakiś czas temu bił się o tytuł mistrza Polski, ale ten sezon dla podopiecznych Rafała Ulatowskiego układa się naprawdę fatalnie. Zaraz po spadku z ekstraklasy bełchatowianie mogą powtórzyć ten „wyczyn” również szczebel niżej, a mecz w Małopolsce miał stanowić dla GKS-u szansę na odbicie się od dna.

Właściwie od samego początku na boisku dominowała jednak Sandecja. W pierwszej połowie dobre okazje ku zdobyciu gola mieli między innymi Małkowski czy Szarek, ale defensywa GKS-u za każdym razem wychodziła z opresji obronną ręką. Bełchatowianie zagrozili z kolei bramce Radlińskiego w 41. minucie. Oko w oko z bramkarzem Sandecji stanął wówczas Wroński, ale interwencja golkipera miejscowych sprawiła, że do przerwy utrzymał się rezultat bezbramkowy. Sprawę podopiecznym Radosława Mroczkowskiego ułatwiło natomiast mocne wejście w drugą część meczu. Nieporozumienie w defensywie gości wykorzystał wówczas Arkadiusz Aleksander, który minął bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki. Ten sam zawodnik na listę strzelców wpisał się w tym meczu jeszcze raz. W 84. minucie Aleksander zdobył swoją 15. bramkę w tym sezonie, wysuwając się w ten sposób na czoło klasyfikacji strzelców. Porażka w Nowym Sączu miała z kolei opłakane skutki dla zespołu z Bełchatowa. GKS po 31. kolejce wylądował w strefie spadkowej.

Sandecja Nowy Sącz - GKS Bełchatów 2:0 (0:0)
Aleksander 49’ i 84’

Adam Delimat