- Gdyby Acron miał swojego przedstawiciela w radzie nadzorczej Grupy Azoty, zyskałby dostęp do poufnych informacji dotyczących np. kierunków rozwoju, zaopatrzenia w surowiec czy rynkach zbytu - przypomina w rozmowie z Radiem Kraków przewodniczący zakładowej solidarności w Azotach Tadeusz Szumlański. Przez dwa lata rosyjska spółka jednak nie wnioskowała o taką możliwość, więc trudno jednoznacznie ocenić intencje Acronu.
Zdaniem dziennikarza agencji Reuters Wojciecha Żurawskiego, na decyzję Acronu o sprzedaży części akcji Azotów mógł mieć wpływ ruch Ministerstwa Skarbu. Resort wpisał Grupę Azoty oraz KGHM na listę podmiotów wymagających specjalnej ochrony. To oznacza, że inwestorzy będą musieli zawiadamiać Ministerstwo Skarbu o planowanych transakcjach, które mogłyby skutkować przejęciem kontroli lub uzyskanie istotnego udziału w Azotach.
To nie wszystko, bo w przypadku rzeczywistego i dostatecznie poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa i porządku publicznego Minister Skarbu będzie mógł zablokować taką transakcję. Takie zabezpieczenia mają obowiązywać wprawdzie do końca roku, ale ministerstwo będzie mogło je wydłużyć. Skarb Państwa ma większościowy pakiet 32,99 procent akcji Grupy Azoty. "Myślę, że po tym ruchu ministerstwa akcjonariusze mniejszościowi, nawet tak silni jak Grupa Acron ze spółkami zależnymi, czekają na rozwój wypadków. Wydaje się jednak, że walka o przejęcie Grupy Azoty zakończyła się i pozostanie w rękach Skarbu Państwa".
Z większą rezerwą decyzje Acronu komentuje Tadeusz Szumlański. Szef zakładowej solidarności w Azotach chwali jednocześnie ruch Ministerstwo Skarbu. "To jest jasny sygnał, że ministerstwo nie będzie się starało zmniejszyć swojego udziału. Myślę, że wpłynęło to również na to, że Rosjanie tak jakby trochę odpuścili. Ale równie dobrze mogli sprzedać akcję za niezłą cenę, a po tym jak spadły dokupić je np. przez podstawionego indywidualnego akcjonariusza. I tego też nie wykluczam" - zastrzega Szumlański.
(Bartłomiej Maziarz/ko)