W związku z pojawieniem się wirusa na placach targowych w obszarze zagrożonym obowiązuje zakaz handlu jajami i drobiem. Pojawia się jednak problem. Mieszkańcy podkrakowskich miejscowości stwierdzają, że targi nie są w żaden sposób oznakowane i często nie wiadomo, czy zakaz handlu obowiązuje.
Tablice informacyjne pojawiły się tylko na granicach stref. Jak stwierdza Agnieszka Szewczyk-Kuta małopolski wojewódzki lekarz weterynarii - nie da się wprowadzić zakazu handlu na wszystkich targach w Małopolsce, bo prawo na to nie pozwala. Dlatego apelujemy o rozwagę" - komentuje Agnieszka Szewczyk-Kuta, małopolski wojewódzki lekarz weterynarii. Co ciekawe zakaz nie został wprowadzony na terenie Krakowa.
Agnieszka Szewczyk-Kuta dodaje: inspektorzy sprawdzają wszystkie targowiska i jak na razie nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że zarażone produkty mogą być sprzedawane w Krakowie ale liczymy na to, że takie przypadki będą do nas zgłaszane np przez właścicieli targów.
Niektórzy kupujący uważają, że jeśli znamy sprzedawcę i mamy do niego zaufanie, możemy kupować drób i jaja bez ryzyka. Inne zdanie na ten temat ma Elżbieta Kuras z krakowskiego sanepidu, która przekonuje, że lepiej dmuchać na zimne. Jak mówi - jaja i drób nie zagrażają człowiekowi ale zagrażają zwierzętom, które nas otaczają.
Nieprzechowywanie drobiu w zamknięciu czy sprzedawanie jaj i mięsa na targach gdzie obowiązuje zakaz - grozi karami nawet do kilku tysięcy złotych.
Dominika Baraniec/wm