"Wszystkie pożary były skutkiem wypalania suchych traw. To były kilkugodzinne akcje, w których udział wzięła duża liczba strażaków. Pomocy potrzebowała też osoba postronna, właściciel lasu, który przed naszym przybyciem próbował samodzielne ugasić pożar" – wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków Paweł Motyka, zastępca komendanta PSP w Nowym Sączu.
Przepisy pożarowe zabraniają rozpalania ognia w lesie i odległości mniejszej niż 100 metrów od lasu. Można to robić tylko w miejscach wyznaczonych przez zarządcę. Na razie w sądeckich lasach nie ma zagrożenia pożarowego.
(Marta Tyka/ew)
Obserwuj autorkę na Twitterze: