Rozmowa z Łukaszem Filipowiczem.


Zawsze pytam kandydatów na burmistrza Zakopanego o elementarne sprawy, które trzeba w mieście rozwiązać.
- To sprawy doskonale znane, ot choćby zagospodarowanie Gubałówki, z uruchomieniem istniejącej tam, a obecnie zamkniętej trasy narciarskiej. Kolejna ważna sprawa to promocja miasta. Obecną oceniam na bardzo słabym poziomie. Trzeba się tym zająć. Co obserwuje na co dzień to wyjazdy młodych ludzi z Zakopanego, którzy tu nie widzą dla siebie perspektyw. I trzeba się tym zająć od razu po wyborach.

Obecne władze miasta chwalą się promocją Zakopanego, rozumiem więc że ma pan zupełnie inną koncepcję tego jak nasze miasto należy promować.
- Obecne władze twierdzą również, że ostatnie dwie kadencje, osiem lat również były rewelacyjne, a dobrze wiemy że ta ostatnia kadencja nie była zbyt udana. Jaki mam pomysł na promocję? Trzeba zacząć od samego Biura Promocji naszego miasta, aby zaczęło ono dobrze działać. Mamy sporo fajnych imprez, które jednak nie są odpowiednio nagłaśniane. Mamy przecież wydarzenia o randze ponad krajowej: Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich i Puchar Świata w skokach narciarskich. To są ważne imprezy dla całej Europy a my ich odpowiednio nie promujemy. Niezależnie od tego uważam, że trzeba formułę obu imprez nieco zmienić i trochę je podrasować.

Jeżeli jesteśmy już przy promocji to chcę zapytać o organizowanie przez miasto imprezy plenerowej w sylwestra. Od lat w naszym mieście tego nie ma.
- W tym roku zapewne już nie zdążymy czegoś zorganizować, ale jest to obowiązkowa impreza jeśli chodzi o kalendarz Zakopanego. Nie wyobrażam sobie miasta bez takiego witania Nowego Roku. W ogóle sezon zimowy powinien być atrakcyjny pod tym względem – ostatnia impreza w sezonie zimowym była chyba u nas 10 lat temu. Wtedy na Równi Krupowej zorganizowany był festiwal i koncerty, teraz czegoś takiego nie mamy. To jest coś, co musi u nas zaistnieć.

Jako zakopiańczycy jesteśmy w stanie się dogadać jeśli chodzi o nowe inwestycje narciarskie?
- Możemy i musimy się dogadać. Ościenne kurorty, ba wszyscy nas wyprzedzają. I nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Uczmy się od sąsiednich miejscowości czy patrzmy jak takie sprawy rozwiązuje się u naszych południowych sąsiadów. Możemy uczyć się od kurortów, w których już wiele się dzieje, ale musimy się porozumieć

Jak ocenia Pan tę kampanię wyborczą? Była merytoryczna? Emocjonalna? Nijaka?
- Czuje się klimat wyborów w Zakopanem i z tego co widzę, niektóre komitety przeznaczają ogromne pieniądze na kampanię. Ale uważam, że kampania nie była zbyt merytoryczna, oprócz poszczególnych konwentów wyborczych, nie było tak naprawdę merytorycznej kampanii. Myślałem, że będzie więcej okazji aby kandydaci na burmistrza czy radnych będą mogli przedstawić swoje plany jeśli chodzi o Zakopane. Nie było konfrontacji i tego mi brakuje.

Najgroźniejszy kontrkandydat?
- To trudno w tej chwili prognozować. Jeśli spojrzymy na rankingi internetowe to Jan Gąsienica Walczak, ale trudno mi powiedzieć co będzie. Te wybory,często używam takiego określenia, to poker. Ciężko przewidzieć co się stanie.

Jeśli już jesteśmy przy takiej terminologii to przypomnijmy, że często określa się pana „czarnym koniem” tych wyborów.
- Taką łatkę mi media przykleiły. Według niektórych rankingów internetowych mam ponad 50 procent poparcia. Gdyby ci ludzie poszli do urn to już w pierwszej turze zostałbym zwycięzcą wyborów. Ale wiadomo jak ciężko internautów oderwać od komputera i zachęcić do pójścia na głosowanie. Jestem dobrej myśli.

 

 

 

(Przemysław Bolechowski/ko)