Mieszkańcy Starej Wsi starają się żyć normalnie. Otwarte są sklepy, jeżdżą autobusy, trwają roboty drogowe, a w polach sianokosy. Osoby, z którymi rozmawiał reporter Radia Kraków, przyznają jednak, że kto nie musi, stara się nie wychodzić zbyt daleko od domu.
- Każdy się boi. W sobotę miałam iść do sklepu, ale nie poszłam. Koniec końców jednak nie będę uwięziona w domu siedziała. W dzień on tu nie podejdzie, ale w nocy... Śpi się tak nie za bardzo. Drony latają, Black Hawk też. Policji jest masa - słyszymy.
Mieszkańcy mają nadzieję, że ten koszmar wkrótce się skończy. Z podziwem patrzą na pracę służb. Podkreślają jednak, ze mężczyzna ma nad wszystkimi sporą przewagę, bowiem od dziecka zna teren, który jest bardzo trudny.
- Teren jest trudny. Chodziłem tam, zbierałem gałęzie. To potoki, jary. Jest skała i pod skałą są jaskinie - dodają okoliczni mieszkańcy.
Teren objęty poszukiwaniami to ponad 200 hektarów.
Zbrodnia w Starej Wsi
Poszukiwany Tadeusz Duda w piątek miał postrzelić swoją teściową. Następnie udał się na oddaloną o ok. pół kilometra posesję 26-letniej córki. Tam śmiertelnie postrzelił ją i 31-letniego zięcia. W domu była roczna córka małżeństwa – nic się jej nie stało. Teściowa 57-latka jest w szpitalu w stanie ciężkim, ale stabilnym.
W niedzielę policja poinformowała, że w sobotę wieczorem policjanci w rejonie zabudowań w Starej Wsi zauważyli mężczyznę, który posturą przypominał poszukiwanego. Strzelił on w kierunku policjantów i uciekł do lasu. Nikt nie został ranny.
Policja zdementowała też podaną wcześniej informację, że 57-latek był raz jeszcze widziany w niedzielę rano. Wyjaśniła też, że słyszane rano strzały to były petardy użyte przez jednego z mieszkańców w celu spłoszenia dzikich zwierząt.
W odpowiedzi, w niedzielę wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar wydał czasowy zakaz używania środków pirotechnicznych na terenie gminy Limanowa (chodzi o gminę miejską i wiejską).
Prokuratura wydała list gończy za mężczyzną, a sąd nakaz tymczasowego, 14-dniowego aresztowania dla 57-latka. Grozi mu dożywocie.
Rzeczniczka prasowa policji w Limanowej Jolanta Batko przekazała, że służby pracują nad profilem psychologicznym poszukiwanego mężczyzny:
Najważniejsze jest bezpieczeństwo mieszkańców, ale także wszystkich obywateli, którzy być może są zainteresowani działaniami służb i tutaj przyjechali. Mężczyzna jest niebezpieczny, uzbrojony - przypomina.
Mężczyzna miał dozór policyjny i zakaz kontaktowania się z rodziną. Miał zarzuty znęcania się nad osobami najbliższymi. Dzień przed tragedią zapoznał się z aktami prowadzonego przeciwko niemu postępowania.