Rozmowy na ten temat w Ministerstwie Ochrony Środowiska zapowiedział lider PiS w okręgu nowosądeckim poseł Wiesław Janczyk. Jednak by resort ochrony środowiska w ogóle mógł rozważać taką wersję, konieczne jest skompletowanie szeregu dokumentów. Związek gmin Krynicko-Popradzkich uzyskał już dofinansowanie na inwentaryzację świata roślin i zwierząt w Beskidzie Sądeckim. Poprzednie pochodziły z lat 50. i były wielokrotnie kwestionowane. Prace wkrótce się rozpoczną ale opracowanie, które kosztować ma ok. 800 tys zł może być gotowe za około trzy lata. Jeśli doliczyć czas na kolejne uzgodnienia i projektowanie, raczej nie ma szans, by inwestycja uzyskała wsparcie z funduszy unijnych.

Jeden z największych zwolenników projektu 7 Dolin, burmistrz Muszyny Jan Golba zapewnia jednak, że wciąż są inwestorzy gotowi wyłożyć na ten cel pieniądze. Obietnice polityków burmistrz Golba przyjmuje z umiarkowanym ale jednak optymizmem. Przypomina przy tym, że stawką jest rozwój gospodarczy całego regionu i nawet 2 tys. nowych miejsc pracy. Jak dodaje - w końcu ktoś dostrzegł, że jest to przedsięwzięcie o dużej skali, bo po utworzeniu nowych miejsc pracy zatrzyma migrację ludzi z tego terenu.

Ekolodzy boją się, że narciarze wypłoszą wilki, rysie i niedźwiedzie z Beskidu Sądeckiego. Odpowiedź na to pytanie ma się znaleźć w opracowaniu, które zostanie przygotowane na zlecenie Związku Gmin Krynicko-Popradzkich. Dokument może zmienić losy projektu „7 Dolin” czyli planu budowy sieci stacji narciarskich. Aktualne dane są potrzebne by uzyskać dla projektu status inwestycji nadrzędnego celu społecznego. - Jeśli plan się powiedzie, to po 14 latach starań projekt 7 Dolin uzyska zielone światło – mówi burmistrz Muszyny Jan Golba.
 

 

 

(Sławomir Wrona/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: