Wspinacze wyjeżdżają do Chin i będą atakować górę od północnej strony. To duży wyczyn, bo większość ekspedycji odbywa się po południowej łatwiejszej stronie, gdzie można sobie pomagać i przede wszystkim nie jest tak zimno - mówi Piotr Śliwiński.
- Od strony południowej jest miejsce, gdzie wszyscy grupują się w tzw. tramwaj. Jesteśmy przekonani, że od strony północnej nie będzie takiego tłoku, ale będziemy mieli trudniej. Droga jest dłuższa, bardziej stroma i jest dużo zimniej. Mróz mnie nie przeaża, bo parę mięsięcy temu przeszedłem eksperyment Oswajamy mróz na Politechnice Krakowskiej. Parę miesięcy temu zmieniłem dietę na tzw. ketozę, wyeliminowalem węglowodany i cukry, abym mógł mieć w organizmie więcej tłuszczy, które są spalane dłużej niż węglowodany.
Czyha na nas ok. 10 głównych zagrożeń. Kluczowym jest mniejsza ilość tlenu. Trzeba mieć silną psychikę, żeby wytrzymać ten trud i te warunki. I umieć podejmowac dobre i trafne decyzje. To nie sztuka wejść, wielką sztuką jest zejść. Najwięcej wypadków jest przy zejściu - mówi Śliwiński.
- Trzeba znać swój orgazim j jego możliwości. Czasem przed szczytem trzeba umieć sobie powiedzieć: nie tym razem - dodaje Waldemar Romanowski. - Wszystkie projekty udało nam się zrealizować do końca.
Wspinacze szczytowy atak planują w połowie maja. Na trasie założą trzy obozy. Powyżej 8000 m.n.p.m będą wykorzystywać butle z tlenem. Sam atak potrwa pięć dni a sam dzień wejścia na szczyt ponad piętnaście godzin. Na szczycie planują wbić biało-czerwoną flagę.
Wspinaczka na Mount Everest to jedna z najdroższych wypraw. Może kosztować nawet ponad 50 tysięcy dolarów.
Dominika Baraniec/jgk