Zawsze na pierwszym miejscu jest troska o bezpieczeństwo własnych dzieci. Bo to duże wyzwanie wychowawcze dla rodziców, żeby dzieci pamiętały o zasadach obowiązujących w czasie pandemii.
"Większość dzieci już jest przyzwyczajona do tej sytuacji. Niestety czasami takie bardzo kontaktowe, otwarte dzieci jak moje zapominają o tym" - mówi pani Dagmara, krakowska mama 9-letnich trojaczków.
Trzeba także myśleć o kosztach. Poza dodatkowym wydatkiem na maseczki i płyny antybakteryjne, w które rodzice wyposażają swoje dzieci, są także prawdziwe dylematy. Pani Dagmara zastanawia się nad kupnem rzeczy, które są potrzebne dzieciom do normalnego uczęszczania do szkoły - butów, plecaków, piórników i wszystkich innych akcesoriów.
"Ten koszt się robi ogromny, a nie wiemy, czy te rzeczy w ogóle są nam potrzebne" - mówi.
Jeśli okaże się, że dzieci po tygodniu czy też miesiącu dzieci będą musiały wrócić do nauki zdalnej, wtedy inne wydatki okażą się konieczne.
"Ja już stałam w tamtym roku szkolnym nad takim dylematem, że niestety musiałam dokupić sprzęt elektroniczny. Sprzęt, który mieliśmy w domu, okazał się niewystarczający, żebyśmy we dwójkę mogli pracować z domu, a trójka dzieci mogła korzystać z komputera" - wyjaśnia pani Dagmara.
Dla niektórych rodziców, którzy normalnie pracują, w przypadku przejścia dzieci na nauczanie zdalne, może też pojawić się dodatkowy koszt zatrudnienia opiekunki. A powrót do takiej formy lekcji nie jest niemożliwy i zapewne nastąpi w niektórych szkołach. Dla porównania, w Berlinie, w którym nauka rozpoczęła się już około dwóch tygodni temu, koronawirus pojawił się w prawie 40 placówkach.
Każda szkoła już ma przygotowane własne zasady funkcjonowania, tak aby jak najbardziej uniemożliwić rozprzestrzenianie się wirusa. W zależności od potrzeb, cały czas dostarczany jest także płyn antybakteryjny i wszystkie potrzebne środki czystości:
"Do szkół do 1 września będą mogły być dostarczone dodatkowe ilości płynów dezynfekujących, a także maseczki do ochrony ust i nosa" - zapewnia minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Szkoły już mają przygotowane swoje zapasy, ale też dostosowanie placówek do zasad nie jest proste. Na przykład w Zespole Szkolno-Przedszkolnym numer 4 w Krakowie, do którego uczęszcza pół tysiąca dzieci.
"Ułożyliśmy dwa plany lekcji - jeden na nauczanie stacjonarne, jeden na nauczanie zdalne. Plan lekcji stacjonarnego nauczania jest tak ułożony, żeby dzieci nie opuszczały sali lekcyjne" - mówi Paulina Serednicka, dyrektorka szkoły i dodaje, że mierzenie temperatury zostanie obowiązkowe jedynie w przedszkolu.
Aby jak najbardziej ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, zmieniono także zasady jedzenia na stołówkach.
"Wydłużyłam ten czas wydawania posiłków do godziny 15. Wprowadziłam trzecią przerwę obiadową. Teraz będą do okienka podchodzić pojedynczo. Co najważniejsze - dziecko zajmujące miejsce na stołówce szkolnej zawsze ma zajmować to samo miejsce" - wylicza Paulina Serednicka, i dodaje, że dyżurów na korytarzach też będzie więcej, a nauczyciele zostali również odpowiednio poinstruowani.
Nikt nie ukrywa, że dla każdej szkoły będzie to potężne wyzwanie. I to już kolejne, które postawiła przed nami pandemia.
Tomasz Bździkot/łk
Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy
Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.
Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]
Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku oraz Twitterze.