Wędkarze mówią o katastrofie. Od kilku dni ze stawu wyławiają martwe ryby - od płoci po kilkukilogramowe sandacze „Makabryczny widok. Najcenniejszą rybą jest sandacz, to szlachetna ryba. Później pstrągi, węgorze, leszcze, okonie. Około 60 sztuk, czyli to, co wypłynęło wczoraj i dzisiaj” - wyliczają w rozmowie z reporterem Radia Kraków Krzysztof Nowak i Tomasz Brożek z Towarzystwa Wędkarskiego Kościelec.

Według wędkarzy wpływ na kondycję ryb może mieć awaria, do której doszło na początku stycznia w położonym pół kilometra od stawu zakładzie cukierniczym. Wówczas rowem melioracyjnym płynęła woda wykorzystywana do mycia linii produkcyjnej. „Staw ewidentnie został zanieczyszczony z Dan Cake. Tu wszystko było bielusieńkie. Jak mleko” - twierdzi wędkarz.

Grażyna Falak kierownik działu zarządzania jakością w firmie Dan Cake potwierdza, że w święto Trzech Króli w zakładzie doszło do awarii. Woda, która płynęła rowem nie była groźna dla środowiska. „Do czyszczenia linii produkcyjnej używamy wody, a więc popłuczyny wody z mąką, substancją organiczną, neutralną zbierane są do kontenerów. W dzień świąteczny takiego odbioru nie było i nastąpił wyciek. Służby zbadały PH i nie podjęły żadnej akcji, gdyż odczyn był neutralny. Nie było więc zagrożenia” - tłumaczy Grażyna Falak.

Innego zdania są wędkarze. Mówią, że nieczystości zmieniły skład wody. Dodatkowo po tym, jak staw skuł lód pod wodą zabrakło tlenu. „Mąka, mimo że nie jest to zanieczyszczenie ropopochodne, bardzo szkodliwe, jest przede wszystkim substancją organiczną, która gdy dostaje się do środowiska naturalnego, tutaj wodnego – dzięki znajdującym się tam bakteriom – jest rozkładana. Następuje proces rozkładu, w trakcie którego wytwarza się tlenek węgla, a zużywany jest rozpuszczony w wodzie tlen. Co w krótkim czasie doprowadziło do „przyduchy” - wyjaśnia wędkarz.

Nad stawem kontrole przeprowadził Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Magdalena Gala z WIOŚ mówi jednak, że teraz trudno będzie ocenić wpływ awarii na to, co stało się z rybami. „Minęło już 40 dni od zdarzenia. Obecnie rozpoczyna się kontrola w firmie” - zapewnia Magdalena Gala.

Firma nie uchyla się od odpowiedzialności. Kupiła już cysternę na nieczystości i specjalną pompę, którą pożyczyła wędkarzom do natleniania wody w stawie. Gotowa jest też zrekompensować straty - dodaje przedstawicielka Dan Cake. „Jesteśmy gotowi do rozmów i rozmawiamy, ponieważ już wcześniej współpracowaliśmy z towarzystwem wędkarzy, a nasi pracownicy też do tego towarzystwa należą. Ta sprawa nie jest na pewno zakończona” - zapewnia Grażyna Falak.

Co kilka dni wędkarze wyławiają ze stawu kolejne martwe ryby. Na razie jednak trudno oszacować wartość strat. Wędkarze wstępnie wyceniają je na kilka tysięcy złotych.