Pracownicy po zatrzymaniu pracy w zakładzie w minioną środę na dwie godziny na początku każdej z trzech zmian, dali czas pracodawcy na negocjacje. Jak mówią, chęci brak, dlatego podjęli decyzję o strajku generalnym. Pracodawca tymczasem postąpił w inny, odebrany jako kontrowersyjny, sposób:
Dostaliśmy informacje od pracowników, że pracodawca próbuje jedną z grup pracowniczych przekupić na czwartek 200-procentowym wynagrodzeniem. Mamy nadzieję, że te osoby się na to nie złapią, ponieważ będzie to tylko i wyłącznie jednorazowy zastrzyk gotówki, natomiast my mamy szansę walczyć o to, żeby tych pieniędzy było na przyszłość więcej
- mówi Katarzyna Jamróz, przewodnicząca Wolnego Związku Zawodowego Sierpień '80, organizator strajku.
Podczas środowego strajku władze Valeo wystosowały oświadczenie, w którym podkreślają "swoje zaangażowanie w przestrzeganie prawa oraz szacunek dla praw pracowniczych". "Jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie bezpieczeństwa dostaw do naszych klientów, a wszelkie decyzje podejmujemy, mając na uwadze stabilność i przyszłość zakładu" - czytamy w oświadczeniu.
Tymczasem związkowcy mówią, że pracodawca zdjął ich transparenty i flagi zawieszone przed chrzanowskim zakładem, a miniony weekend należał do ciężkich:
Wiemy, że pracodawca w dalszym ciągu się zabezpiecza, buduje zapasy, żeby nie być na minusie z wysyłkami. Natomiast bardzo odczuwają to pracownicy, ponieważ na liniach produkcyjnych przez weekend stali nad nimi menadżerowie i dyrektorzy produkcyjni, którzy wręcz poganiali tych pracowników, żeby produkcja była szybciej zorganizowana - mówi Jamróz.
Mimo przeszkód, pracownicy nie poddają się. Nadal walczą o podwyżki i lepsze warunki pracy. Mają sygnały, że zatrzymanie zakładu na dwie godziny już dało się we znaki pracodawcy, dlatego teraz idą o krok dalej. W czwartek zamierzają całkiem sparaliżować pracę chrzanowskiego Valeo.