Loty odbywają przez Uzbekistan, dokąd uchodźców dowożą polskie samoloty wojskowe. Następnie samolotami pasażerskimi osoby te transportowane są do Warszawy.
Niestety, choć na ulice Kabulu wróciły już samochody i uliczni sprzedawcy, miejsce wciąż jest niebezpieczne. Ewakuacja może być prowadzono tylko w tym mieście, a na ulicach pełno jest uzbrojonych w karabiny talibów.
Do tej pory do Polski przyleciały dwa samoloty z osobami ewakuowanymi z Afganistanu. Drugi transport ze względu na komplikującą się sytuację zabrał na pokład zdecydowanie mniej osób
"Ze względów bezpieczeństwa została podjęta decyzja przez stronę amerykańską, że płyta lotniska musi zostać oczyszczona i samoloty, które tam stały zostały poderwane" - mówił TVP Info wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz.
Sytuacja cały czas jest napięta. W czwartek przypadła rocznica odzyskania przez Afganistan niepodległości. Część osób wyszła więc na ulice miast i pomimo obecności talibów zaczeła skandlować: hasło "niech żyje Afganistan!". To pierwsze przejawy oporu wobec talibów, niestety w środę w Dżalalabadzie ostrzelano tłum i zabito trzy osoby, dziś do podobnego zdarzenia doszło w Asadabadzie. Protest przeszedł również przez Kabul. Jak mówił w rozmowie z Polskim Radiem działacz organizacji praw człowieka Abdul Mukit Araynfar, ludzie po prostu boją się, że talibowie tak jak dwadzieścia lat temu wprowadzą drakońskie prawo szariatu.
Talibowie rządzili w Afganistanie w latach 1996-2001 kobiety nie mogły uczyć się w szkołach ani pracować, organizowano publiczne egzekucje.
Talibowie rządzili w Afganistanie w latach 1996-2001 kobiety nie mogły uczyć się w szkołach ani pracować, organizowano publiczne egzekucje.
Dziś na ulicach Kabulu nie ma już reklam z twarzami kobiet talibowie nie boją się nawet konfrontacji z dziennikarzami - informuje w swojej relacji reporterka CNN Clarissa Ward.
To wszystko sprawia, że wciąż jest ogromna liczą osób, które chciałyby opuścić Afganistan. Ewakuację wspiera polski kontyngent wojskowy. Na miejscu jest 100 żołnierzy. Lista osób, którym trzeba pomóc cały czas się wydłuża, bo oprócz Afgańczyków współpracujących z polską dyplomacją i wojskiem, polskie samoloty wojskowe pomagają transportować także obywateli innych krajów sojuszniczych - informował premier Mateusz Morawiecki.
"Bardzo ważną kwestią jest identyfikacja tych osób, bo dzisiaj pojawiają się ich tysiące. Dlatego Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Obrony Narodowej stworzyły już odpowiednie listy osób, o których my wiemy, że mogą zostać przyjęte, natomiast czekamy na taki list przygotowany po stroni Unii Europejskiej i NATO z nazwiskami osób, którym moglibyśmy dopomóc i które są określone, zdefiniowane ściśle przez te organizacje jako grupa osób pomagających nam w przeszłości" - mówił premier.
Jak powiedział natomiast szef kancelarii premiera Michał Dworczyk - po przylocie do Polski ewakuowani obowiązkowo odbywają kwarantannę.
"Na początku trzeba zrealizować wszystkie procedury związane z obowiązującymi przepisami. W to wliczona jest również kwarantanna, ale od momenty przylotu do Polski opiekę nad nimi organizuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Chcemy oczywiście zadbać o ich bezpieczeństwo i udzielić takiej pomocy, jakiej potrzebują" - wyjaśniał Dworczyk.
Jak podkreślał - do każdej osoby służby mają podchodzić indywidualnie. Osoby, które trafiły już do Polski przebywają w ośrodku należącym do Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
W czwartek jeden z talibów w rozmowie z agencją Reuters zapewnił, że nie będą utrudniać ewakuacji. Wcześniej z Afganistanu docierały głosy, że talibowie nie przepuszczają na lotnisko w Kabulu nawet tych osób, które mają specjalne wizy wyjazdowe.