Za nami pierwsza jesienna edycja Marki Radia Kraków. Rozmawialiśmy przede wszystkim o wrześniowo-październikowych premierach sezonu, ale o uznanie upomniał się spektakl dużo wcześniejszy, który większość z nas "nadrobiła" dopiero jesienią. Nie przestraszyła nas upiorna rewia Marcina Libera w Teatrze im. Słowackiego, nie sprowokował do filozoficznej zadumy "Folwark zwierzęcy" na scenie Teatru Ludowego, chociaż doceniliśmy jego teatralną formę. Sympatię poczuliśmy do Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym, która z właściwym sobie wdziękiem "urwała" Ryśkowi Rydlowi aż dwa jurorskie głosy. Ale tym razem na śląską opowieść o uzależnieniach mocnych nie było.
- Jest to moje – jako reżysera i autora – osobiste spotkanie i spowiedź. Życie Ryśka Riedla było ciężkie i to jego doświadczenie oraz zmagania przenieśliśmy na scenę. Autorskie aranżacje smyczkowe Pawła Harańczyka tchnęły nowe życie w piosenki „Dżemu” - mówił przed premierą Sieklucki.
"Rysiek..." od marca wzrusza publiczność, zawsze przy pełnej widowni. Na czym polega fenomen tego przedstawienia, tym bardziej że "Święty Rysiek ze Śląska" nie jest spektaklem typowo biograficznym i z pewnością rozczaruje szukających w teatrze muzycznego bluesa?
- Piotr Sieklucki robi w tym spektaklu to, co potrafi najlepiej: sięga po figurę muzyczną i reżyseruje spektakl oparty na muzyce. I robi to fenomenalnie. Ten spektakl długo we mnie drgał, wracał wiele miesięcy po premierze - mówił Łukasz Gazur ze "Spotkań z Zabytkami". Obejrzałem go dwa razy i bardzo się cieszę, że w końcu zdecydowaliście się go zobaczyć. Wszyscy ci, którzy spodziewają się ostrego, nostalgicznego bluesa poczują się zaskoczeni, słysząc aranżację tej muzyki na kwartet smyczkowy. - To nie jest też spektakl o używkach, ani dokument o tym, co w latach 70., 80. działo się na Śląsku - podkreślała Magdalena Szumiec. "Dla mnie jest to spektakl o bolesnej, traumatycznej, nieprzepracowanej relacji głównego bohatera z ojcem" - dodała.
- A dla mnie to jest o bluesie, nawet jeżeli bluesa tu nie słychać - zwrócił uwagę Michał Sowiński. - Blues przecież mówi o beznadziei, której nie da się wyrazić. Takie są jego korzenie. I z takich korzeni wyrasta doświadczenie bohatera spektaklu. Oczywiście, w polskiej tradycji ten blues nie miał łatwo, bo konkurował z różnymi innymi estetykami, które bardziej się przyjęły. Dla wielu z nas kompozycje "Dżemu" miały w sobie coś żenującego. A jednak tego się słuchało, a nawet śpiewało, z gitarą na imprezach. To wszystko w spektaklu Siekluckiego bardzo pracuje.
"Ryszard Riedel – legenda polskiej muzyki rozrywkowej, wokalista zespołu „Dżem”, w fabularyzowanym – aczkolwiek fikcyjnym – spektaklu rozprawia się z własnymi demonami nałogu. W centrum narracji artysta zestawiony zostaje z ikonami matki i ojca. Powracamy wraz z nim do lat śląskiego dzieciństwa, roku 1970, kiedy jako czternastolatek po raz pierwszy zakochuje się w dziewczynie i w używkach.
W konfesyjnym i intymnym spektaklu usłyszymy największe przeboje Riedla w wykonaniu Piotra Siekluckiego i Katarzyny Chlebny. Staniemy się świadkami oczyszczenia, zmartwychwstania i nowego życia archetypu artysty – człowieka zmagającego się z własnymi słabościami i lękami" - tak Teatr Nowy Proxima promuje nagrodzone właśnie Marką Radia Kraków przedstawienie.