W poniedziałek, 16 maja w Centrum Kongresowym ICE Balet Cracovia Danza wystawił „Wesele w Ojcowie”. Choć ten pierwszy polski balet narodowy znany jest, jako dzieło Karola Kurpińskiego, tak naprawdę jest zbiorem tańców różnych autorów, także Józefa Damsego oraz przede wszystkim Jana Stefaniego, ówczesnego skrzypka i dyrygenta orkiestry Teatru Wielkiego w Warszawie. I właśnie Jan Stefani, twórca opery „Cud mniemamy, czyli Krakowiaki i Górale” stał się w balecie „Wesele w Ojcowie” postacią kluczową. Warto przypomnieć, że w tamtych czasach jego „Krakowiaki i Górale” zostali uznani przez rosyjskiego zaborcę za dzieło wywrotowe, które zostało objęte zakazem wykonywania. Karol Kurpiński, więc dość sprytnie wyciągnął z zakazanej opery Stefaniego polskie tańce, trochę je przerobił i oparł na nich balet „Wesele w Ojcowie”. W ten sposób powstał utwór, który omijał carską cenzurę, a i tak każdy z widzów wiedział, czego słucha. Trudno się dziwić, że premiera, która odbyła się w 1823 roku stała się manifestacją polskości, a utwór ten wystawiany był w Teatrze Wielkim w Warszawie ponad 400 razy.
Jak brzmiał ten balet? Tak naprawdę nie wiemy. Gdyż muzyka, którą znamy z prezentacji scenicznych, a także z wykonań jedynie instrumentalnych, jest orkiestracją z połowy XX wieku autorstwa niezwykle utalentowanego Tomasza Kiesewettera. Orkiestracją fantastyczną, rozbuchaną, podkreślającą rozmach polskich tańców, ale zupełnie niezgodną z muzyką czasów Karola Kurpińskiego. Partyturę baletu - oryginalna zaginęła - odtworzył Kiesewetter z wyciągu fortepianowego, co pozwoliło temu utworowi powrócić na scenę. Ale… no właśnie, stylistycznie muzyka była odległa od kompozytorskiego pierwowzoru.
Dlatego też niezwykle ciekawy okazał się poniedziałkowy spektakl Cracovia Danza. Bo właśnie z inicjatywy tego zespołu Maciej Prochaska, świetny muzyk z Instytutu Kolberga w Poznaniu, zrekonstruował oryginalną partyturę. Na podstawie nut Stefaniego, wiedząc, co mógł pozmieniać Kurpiński, zdecydował się pokazać ten, pod względem muzycznym jednak późnoklasyczny utwór, w takiej wersji, jak mógłby zabrzmieć podczas prawykonania. Poprzez analizę stylu kompozytorskiego Stefaniego, Damsego, Kurpińskiego i porównywania partytur zdecydował się wtłoczyć muzykę w orkiestrę końca XVIII wieku, czyli Mozartowską, Haydnowską, dodając do tego elementy charakterystyczne dla polskiego folkloru.
I tak powstało coś niezwykłego. Coś, co znacznie jest bliższe kompozytorskim zamysłom, a przede wszystkim tworzy z tańcem stylistyczną całość. Spektakl zachwycił publiczność. Grał na żywo zespół instrumentów dawnych The Violin Consort pod kierunkiem Zbigniewa Pilcha.
Ot, taka ciekawa historia jednego utworu.
Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz