„(Nie)obecność”

Reż. Magdalena Łazarkiewicz

Prod. Polska 2014

Z filmów Piotra zapamiętałem szczególnie „Falę” (1986), fantastyczny dokument poświęcony Festiwalowi Muzyków Rockowych w Jarocinie, a także fabularne „Kocham kino” (1987), z Elżbietą Czyżewską w roli kierowniczki prowincjonalnego kina Jutrzenka – wielkie osobiste wyznanie wiary w kino oraz jego niezmierzone możliwości. To właśnie ten film – nasze swoiste „Cinema Paradiso” – natchnął mnie do wymyślenia akcji „Ratujmy małe kina”, którą przed dwudziestu laty podjęliśmy na łamach krakowskiego dodatku „Gazety Wyborczej”. I wielu małym kinom udało się przetrwać, co więcej, w ostatnich latach mają się naprawdę dobrze. To w nich właśnie będzie można obejrzeć dokument poświęcony Łazarkiewiczowi.

Piotr był nie tylko wspaniałym, niespokojnym, rozsadzanym przez pomysły artystą. Zajmował się wieloma sprawami, nie tylko realizował filmy czy spektakle, bardzo aktywnie działał na rzecz środowiska filmowego, redagował „Reżysera” – branżowy dodatek do miesięcznika „Kino”, pomagał młodszym kolegom. Nie tylko doradzał, przede wszystkim – potrafił wysłuchać.

„Żył szybko, zachłannie, jakby podświadomie czuł, że ma mało czasu. Ktoś napisał: «umarł w biegu». Jego czas był zawsze wypełniony po brzegi, a jednocześnie ci, którzy go znali, często podkreślają, że – obcując z nim – mieli poczucie, że zawsze miał dla nich czas. To film opowiedziany z perspektywy jego odejścia, ale nie panegiryk. Piotr był zwyczajny, skromny, nieśmiały, bliski i prawdziwy. Zawsze w skórzanych spodniach, z papierosem w ustach, z długimi włosami, jąkający się, z lekko ironicznym dystansem” – opowiada Magda, autorka „(Nie)obecności”, żona Piotra. W jej dokumencie wspominają go jeszcze m.in.: mama, dzieci – Gabriela i Antoni, Agnieszka Holland, siostra żony, a także bliscy przyjaciele i współpracownicy, m.in. Maria Seweryn, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Zbigniew Hołdys, Wiesław Komasa. Gdyby żył, obchodziłby w niedzielę (13 marca) 62. urodziny. „Przez całe życie szukam piękna w ludziach. To zajęcie niełatwe, bo często mimo starań i czasu tego piękna nie znajduję. Ale już samo szukanie jest fascynujące. To właściwie najważniejszy powód, dla którego człowiekowi chce się żyć, uprawiać sztukę” – powiedział w jednym z wywiadów.

 

 

 

 

Jerzy Armata