List kierowców Mobilisa to pokłosie filmu, który pojawił się kilka dni temu na profilu jednego z byłych już pracowników spółki. Pan Jakub przedstawił swój punkt widzenia na sytuację kadrową i relacje pracowników w krakowskim oddziale firmy. Twierdzi on między innymi, że kierowcy zrzucają na siebie nawzajem winę za uszkodzenie autobusów. Mężczyzna opisuje również, że dwójka nowo zatrudnionych pracowników została źle potraktowana przez tak zwaną patronkę – to osoba, która na początku pilnuje świeżo upieczonych kierowców – a zgłoszenie zostało zamiecione pod dywan. Wszystkie te sytuacje powodują, że pracownicy Mobilisa szybko rezygnują z pracy jeszcze przed upływem umowy lojalnościowej.
Praca sama w sobie nie jest łatwa. Trzeba na przykład wstawać o godzinie 2 lub 3. Trudny jest też czasem kontakt z pasażerem. Kiedy autobus jest z jakichś powodów niesprawny, wszystko odbija się na kierowcy. Po tym zderzeniu z rzeczywistością, biorąc pod uwagę zarobki, ci ludzie dochodzą do wniosku, że to nie jest tego warte
– mówi pan Jakub.
Przewoźnik zareagował na film udostępniony przez pana Jakuba oraz na list kierowców do mediów. Biuro prasowe spółki poinformowało, że "Mobilis nie zajmuje stanowiska w sprawie nieprawdziwych doniesień, pomówień oraz jednostkowych opinii. Wszystkie zgłoszenia od pracowników traktujemy poważnie i każdorazowo je weryfikujemy". Firma nie potwierdziła zarzutów dotyczących rzekomych problemów kadrowych w krakowskim oddziale. Takim doniesieniom zaprzecza też Stanisław Kracik, zastępca prezydenta Krakowa.
Nie mamy w tej chwili zgłoszenia, żeby w jakimś większym niż zwyczajowo stopniu wypadały kursy czy były opóźnienia. Zresztą z naszego punktu widzenia jest to firma zewnętrzna. Umówiliśmy się na to, że mają wykonywać taką, a nie inną liczbę kilometrów na określonych trasach
– deklaruje Kracik.
Skargi pracowników nie są pierwszymi zastrzeżeniami do działania Mobilisa w Krakowie. Z początkiem nowego kontraktu w listopadzie ubiegłego roku pasażerowie skarżyli się, że część autobusów w ogóle nie przyjeżdża. Powodem były braki kadrowe. Wiosną tego roku z kolei pojawiły się gigantyczne problemy z klimatyzacją w pojazdach Mobilisa, które wynikały z... błędnego oprogramowania zainstalowanego w autobusach. Wątpliwości, tym razem polityków, budzi jeszcze jedna kwestia. Mobilis w całości należy do spółki Egged, która ma swoją siedzibę w Izraelu.
To jest spółka izraelska, która organizuje transport do nielegalnych osad izraelskich na terenie Palestyny. Została wymieniona między innymi przez ONZ na liście spółek, które współtworzą tak naprawdę nielegalne wojenne działania Izraela przeciwko Palestynie
– komentuje Aleksandra Owca, krakowska radna i współprzewodnicząca partii Razem.
Domaga się ona, by władze Krakowa przejrzały umowę z Mobilisem i rozważyły jej zerwanie. Wiadomo już jednak, że nie ma na razie takiej możliwości. Stanisław Kracik przekazał, że miasto nie ma wystarczających podstaw do rozwiązania kontraktu, a Kraków musiałby zapłacić ogromne odszkodowania. Umowa z przewoźnikiem została zawarta na 10 lat, do 2034 roku.