Mariusz Graniczka, fot. Emilia Wietecha
Dyrektor liceum kazał uczniowi ściąć włosy
Mariusz Graniczka został odsunięty od pełnienia obowiązków dyrektora i nauczyciela, po tym, gdy wysłał jednego z uczniów do... fryzjera. Powodem miała być fryzura na irokeza, z którą chłopak wrócił z wycieczki szkolnej.
Miasto po wniosku od Kuratorium Oświaty zdecydowało się zawiesić dyrektora. W uzasadnieniu zawieszenia, wskazano, że dyrektor wypuścił ucznia ze szkoły bez opieki, a także postawił mu ultimatum – albo fryzjer, albo nie będzie wpuszczony do szkoły.
Rzecz działa się 15 października, po tym jak uczniowie wrócili ze szkolnej wycieczki do ośrodka CERN w Szwajcarii.
Mariusz Graniczka przedstawia swoją wersję wydarzeń
Mariusz Graniczka twierdzi, że ultimatum nie było.
To, co zostało mi zarzucone, jest kłamstwem. Do mojego gabinetu przyszedł uczeń, którego uczyłem w pierwszej klasie i darzę sympatią pomimo jego różnych niestosowności. Zapytał, czy on może mieć taką fryzurę, czy też nie. Mówię: "chyba sam wiesz, że raczej nie, bo sam wiesz, jak jest w statucie”
– relacjonował Mariusz Graniczka.
Według relacji dyrektora uczeń zapytał wówczas, co powinien zrobić. W odpowiedzi dyrektor miał mu polecić, by ściął irokeza, wyrównując fryzurę do długości 2-3 milimetrów.
Powiedziałem, że mam znajomego fryzjera niedaleko, zaprzyjaźnionego, pana Góreckiego, "jak chcesz, to cię mogę umówić". Uczeń sam zapytał, czy mógłby iść od razu. Traktuję uczniów poważnie, jak dorosłych. W związku z tym, mając pełną świadomość odpowiedzialności za bezpieczeństwo uczniów, która na mnie spoczywa, powiedziałem mu, że może iść. Przyszedł do mnie, nie pamiętam dokładnie, czy to było po 40 minutach, czy po godzinie, żeby się pokazać. Zapytał, jak wygląda, powiedziałem, że bardzo dobrze
– relacjonuje dyrektor.
"Urządzono na mnie nagonkę"
Graniczka utrzymuje, że przez następne dwa-trzy tygodnie nie było żadnej reakcji ze strony rodziców. Zmieniło się to dopiero 6 listopada po szkolnej wycieczce do Muzeum Narodowego. W jej trakcie uczniowie – w tym ten, który miał się ostrzyc – mieli zachowywać się do tego stopnia niewłaściwie, że nauczycielka zdecydowała się odebrać im telefony.
Kiedy już wrócili, pani im oddała te komórki i następnie powiedziała do nich, że idziemy teraz do szkoły do pana dyrektora. A chłopcy jej odpowiedzieli, że oni mają inne plany i że oni już są po lekcjach i nie pójdą. Na następny dzień poprosiliśmy rodziców tej trójki uczniów (...) rodzice zaczęli w ten sposób, że byli na policji i policja powiedziała, że pani nauczycielka, bezprawnie zabrała komórkę (…) W tym momencie zwróciłem się do syna państwa i powiedziałem - ja cię w zasadzie rozgrzeszam i rozumiem dlaczego się tak zachowujesz. Na to państwo powiedzieli, że ich obrażam
– opisuje Graniczka.
Dyrektor utrzymuje, że to wówczas sprawa trafiła do mediów, a na jego samego urządzono nagonkę.
Reakcja Małopolskiej Kurator Oświaty
W rozmowie z Radiem Kraków Małopolska Kurator Oświaty Gabriela Olszowska odniosła się do sytuacji. Wymieniając swoje zastrzeżenia wobec incydentu, zaczyna od zwrócenia uwagi na to, że w trakcie lekcji nie można wysyłać ucznia poza szkołę i bez opieki.
Jak podkreśliła, uczeń ma konstytucyjne prawo do nauki oraz do odpoczynku w trakcie przerwy. Nie wolno mu zabierać czasu, a ktoś, wysyłając go poza teren szkoły, w bezpośredni sposób uniemożliwił mu uczenie się.
To po pierwsze. Po drugie, takie polecenie bez wiedzy rodziców jest poleceniem, ja nie chcę powiedzieć „dziwnym”, ale z pewnością głęboko zaskakującym. Zostało mu postawione ultimatum, że jeżeli się nie ogoli, to do szkoły nie wejdzie. Uczeń poszedł więc i się ogolił, a pikanterii dodaje fakt, że zapłacił za to z własnej kieszeni
– mówi Gabriela Olszowska.
Kurator podkreśla, że współcześni eksperci nie mają wątpliwości, że włosy, a zatem i fryzura, są traktowane jako nieodłączna część ciała człowieka. W rozwiniętych krajach zewnętrzna ingerencja w ciało człowieka jest całkowicie niedopuszczalna.
Co więcej, jak wskazuje Olszowska, w naszej kulturze akt golenia pod przymusem jest jednoznacznie negatywny - podczas Drugiej Wojny Światowej głowy pod groźbą śmierci golono więźniom obozów koncentracyjnych. Po wojnie natomiast, głowy, w ramach publicznego upokorzenia, golono zdrajcom i kolaborantom, a także kobietom, które wiązały się z niemieckim okupantem.
Polecenie komuś dokonania takiego aktu mrozi. Po prostu mrozi
– komentuje kurator i dodaje, że szczególnie w miejscu takim jak szkoła, którego obowiązkiem jest zapewnienie zarówno fizycznego, jak i psychicznego bezpieczeństwa uczniów, takie działanie jest niedopuszczalne.
"Przymuszenie do zmiany wyglądu ma charakter przemocowy"
W podobnym tonie dla Radia Kraków wypowiadał się profesor Marek Konopczyński, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk.
Jak stwierdził, przymuszenie do zmiany wyglądu ma charakter przemocowy. Porównał też incydent z XLIV liceum do metod stosowanych w dawnych zakładach poprawczych oraz szkolnych praktyk lat 60., takich jak klęczenie na grochu oraz „koza”.
Golenie głowy było aktem zemsty społecznej… jest czynem upokarzającym, godzącym w godność młodego człowieka. A jednym z podstawowych praw dziecka jest prawo do godności
– mówił profesor.
Mariusz Graniczka broni się, przekonując, że żadnego ultimatum nie było. Zastępca prezydenta Krakowa Maria Klaman odpowiada, że po rozmowie z dyrektorem Graniczką wspólnie uznano, że dla dobra sprawy, obie strony powstrzymają się od obszernego komentowania jej w mediach.
Wyjaśnienia złożone przez dyrektora mają być wzięte pod uwagę podczas pracy komisji, która dokładnie zbada przebieg wydarzeń.
Odbyłam rozmowę zarówno z rodzicami, jak i z panem dyrektorem. Na mocy artykułu 85. Karty Nauczyciela zdecydowaliśmy się z panem prezydentem, aby dla spokojnej pracy szkoły i z uwagi na powagę zarzutu zdecydowaliśmy się na zawieszenie pana dyrektora. Sprawa jest na tyle poważna, że wymaga pracy rzecznika dyscyplinarnego. Pamiętajmy, że najważniejsze jest zawsze bezpieczeństwo uczniów. W tym przypadku istnieje bardzo wielkie prawdopodobieństwo, że zostało ono narażone. I w zasadzie tyle w tej sprawie, jako organ prowadzący, mamy do powiedzenia
– komentuje wiceprezydent.
"Rozmawiałem z uczniem jak z odpowiedzialnym facetem"
Mój prawnik będzie to analizował, bo oczywiście jest termin do dwóch tygodni na złożenie odwołania od tej decyzji
– zapowiada Graniczka.
Dziennikarz Radia Kraków zapytał dyrektora, czy dziś – wiedząc, jak się sprawy potoczą – uczeń usłyszałby od niego to samo, czyli że ma się iść ostrzyc.
Może inaczej bym to wtedy sformułował w tej rozmowie. Być może, wiedząc, że to nabierze takiego wydźwięku i takiej interpretacji, pewnie bym coś jeszcze uczynił. Po rozmowie męskiej, ojcowskiej z uczniem, mógłbym zadzwonić do rodziców. No mógłbym to zrobić, oczywiście, ale potraktowałem to jako rozmowę z facetem, który przyszedł i jest odpowiedzialny. On mnie pytał, doradzał się… Ale dziś mleko się już wylało
– przyznaje dyrektor.
Komisja zbada, co się wydarzyło
Małopolska Kurator Oświaty zaznacza, że sytuacja jest trudna i skomplikowana, zatem wymaga spokoju. Sprawę będzie teraz badać specjalna komisja. Część prac może zostać oddelegowana poza region, by zapewnić jak największy obiektywizm dochodzenia.
Mamy zbieg paru sytuacji. Przede wszystkim zachowanie bardzo trudnego ucznia. Zdaję sobie sprawę, że była konieczność zdyscyplinowania i nikt nie umniejsza tutaj roli dyrektora, czy też organów szkoły w porządkowaniu pewnych zachowań, czyli wychowawcze działanie. I z drugiej strony zarzuty rodziców, pisemne zarzuty rodziców, że została naruszona godność człowieka, ucznia. Trzeba postarać się w tej bardzo trudnej sytuacji wynaleźć wszystkie te punkty, które są sprzeczne, które ewentualnie wypełniają te zarzuty albo je oddalić. Potrzeba nam wszystkim spokoju. By nie padły słowa nieadekwatne i za duże, bo można niepotrzebnie ranić ludzi. Natomiast trzeba tę sprawę po prostu zwyczajnie, po ludzku, dogłębnie zbadać. Dyrektor ma prawo się bronić, ma prawo mówić, natomiast my mamy obowiązek, o ile to tylko możliwe, to wszystko sprawdzić
– mówi Małopolska Kurator Oświaty Gabriela Olszowska.
Dyrektor Mariusz Graniczka ma rok do przejścia na emeryturę. Pomimo zawieszenia, będzie pobierał pensję.
Kuratorium nie jest w stanie wskazać konkretnej daty, w której wyjaśnią się dalsze losy Graniczki. Zarówno miasto, jak i kuratorium podkreślają jednak, że stanie się to tak szybko, jak tylko będzie możliwe.