I Aleksander Miszalski był na Marszu Równości, razem z nim część urzędników krakowskiego magistratu (także wiceprezydentka Maria Klaman). A Marsz rozpoczął się na placu Pod Muzeum Narodowym, potem tysiące uczestników przeszły ulicami Krakowa – Karmelicką, Szewską, Sienną, Gertrudy, Stradomską i Krakowską. Finał pochodu zaplanowano na placu Wolnica.
Każdy powinien czuć się wolny
Jestem kobietą, a obok mnie jest kobieta, którą kocham najbardziej w swoim życiu. Walczę o to, żeby miłość była miłością niezależnie od tego, kim jesteśmy, jak wyglądamy. Chcemy być zauważalni, jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak każdy inny. Mam takie marzenie, żeby każdy miał takie same prawa do własnych decyzji, do tego, żeby być sobą. Każdy powinien czuć się wolny
- mówili Radiu Kraków uczestnicy marszu.
W zgromadzeniu wzięło udział, według wstępnych informacji uzyskanych przez PAP, ok. 5 tysięcy osób. Przy Muzeum Narodowym obecna była grupa działaczy pro-life, którzy protestowali przeciwko aborcji. Mieli ze sobą banery ze zdjęciami płodu i hasłami: „Pigułki aborcyjne zabijają”, „Stop pedofilii”. Swój wyraz wobec organizacji marszu dali także reprezentanci Młodzieży Wszechpolskiej, których na Rynku Głównym policja oddzieliła od uczestników pochodu.
Tegoroczny marsz szedł pod hasłem "Kraków Miastem Queerów Polskich" - to przypomnienie, że społeczność LGBT zawsze była częścią miasta, współtworzyła jego historię i ma w nim swoje miejsce. Wydarzenie odbyło się w Międzynarodowym Dniu Przeciwko Homofobii, Transfobii i Bifobii (IDAHOBIT).