- Na przykład aloes przyjechał z Baden koło Wiednia. On i kilkadziesiąt innych roślin poszedł w dobre ręce - opowiada Marta Tymowska-Malec.
Półki pani Marty uginają się pod ciężarem dziesiątek doniczek - a rośliny, po wyleczeniu i odchowaniu, ich opiekunka oddaje... do adopcji. Chętnych nie brakuje. Ogłoszenia o kwiatkach szukających domu można znaleźć na facebookowym fanpejdżu - Schronisko dla niechcianych roślin.
Martyna Masztalerz/łk