Jeden z rodziców uczniów wpadł na pomysł, że zaprojektuje barkę, na której prowadzone będą zajęcia. Pomysł to reakcja na problemy lokalowe szkoły, która nie ma swojej stałej siedziby. Wynajmuje pomieszczenia od miasta i ciągle musi zmieniać adres. Barka ma być ekologiczna, z własną oczyszczalnią wody i panelami słonecznymi. "To co jest na barce może wyglądać jak klasyczny budynek: z salami lekcyjnymi, pokojem nauczycielskim, salą gimnastyczną i konferencyjną" - wymienia w rozmowie z Radiem Kraków dr Lesław Juszczyszyn, dyrektor placówki.
Barka zaadoptowana pod szkołę miałaby długość 120 metrów i stacjonowałaby na Dąbiu pomiędzy mostem Kotlarskim i Kolejowym.
Dyrekcja załatwia już wymagane zezwolenia, a krakowscy urzędnicy przyznają, że ten pomysł da się zrealizować.
"Miasto dysponuje taką infrastrukturą, mamy w sumie wybudowanych 110 pali cumowniczych, ale od razu chcę tutaj zastrzec, że niewiele z nich jest wolnych, do dyspozycji. Jest ich około 20, ponad 20 i to w określonej lokalizacji. Ta lokalizacja, która mogłaby odpowiadać pomysłodawcy, mogłaby być w pobliżu ulicy Tynieckiej, bo tam mamy określoną i taką potrzebną ilość pali. To jest właściwie jedyne miejsce" - mówi Jerzy Sasorski z Zarządu Infrastruktury Sportowej. Dyrektor szkoły przyznaje, że szkoła zaopatrzy się w pale samodzielnie. Niewiele natomiast będzie kosztować dzierżawa ziemi pod wodą - to 20 gr za m2 statku, co daje nam... 240 złotych rocznie.
Pierwsze zajęcia na barce miałyby się odbyć za 2 lata. Budowa statku to koszt ok. 6 mln zł. Stowarzyszenie, które prowadzi szkołę rozmawia już w tej sprawie z inwestorami. W nowej siedzibie miałoby się uczyć około 200 uczniów.
(Dominka Panek/jp)