Niezwykły prezent na święta zgotowała melomanom Akademia Muzyczna w Krakowie. To był doskonały pomysł, aby pokazać w ramach jednego koncertu, który się odbył w niedzielę przed świętami, w sali Filharmonii Krakowskiej, trzech pianistów, ale jakże różnych, w repertuarze chopinowskim.
Czarował świadomością dźwięku
Koncert został zatytułowany „Nadzwyczajny wieczór Chopinowski”, a każdy z pianistów zagrał Chopina, który mu tego dnia „w duszy grał”. Stąd zapewne zmiany w programie - Mateusz Dubiel zrezygnował z grania, mimo że już był wydrukowany program, mazurków i Fantazji f-moll, decydując się na prezentację Sonaty h-moll, zaś Yehuda Prokopowicz pytany na 10 minut przed koncertem – o czym zapewniała z estrady prowadząca wieczór Maria Wilczek-Krupa – które mazurki wykona (w programie zaznaczone zostało, że będą to wybrane mazurki opus 17 i 33) – odpowiedział, że jeszcze nie wie. No, ale ja się nie dziwię, że trudno się zdecydować. Wszyscy ci pianiści przygotowali do Konkursu Chopinowskiego prawie blisko trzy godziny muzyki Chopina. Mieli więc z czego wybierać.
Nie chcę porównywać artystów, bo każdy jest inny i każdy znajdzie swoją publiczność. Najważniejsze jest, że wszyscy grają doskonale, pewnie, bez kompleksów, z wirtuozerią godną zachwytu. Michał Basista, który zaprezentował Balladę g-moll, Walca As-dur oraz Andante Spianato i Wielkiego poloneza Es-dur, miał najtrudniejsze zadanie, bo grał jako pierwszy. Publiczność wtedy nie wiedziała jak się zachować i potraktowała jego występ konkursowo, czyli nie było braw między utworami. Mogło to sugerować chłodne przyjęcie, ale tak wcale nie było. Artysta ten zaczarował spontanicznością, ale też świadomością dźwięku i umiejętnością budowania frazy. A brawa ogromne zerwały się na koniec jego występu.
Mazurki prezentowane attacca
Mateusz Dubiel zachwycił publiczność, zarówno subtelnością jak i siłą dźwięku. Jego interpretacja Sonaty h-moll była doskonała. Wszystko tu było na swoim miejscu: i liryka, i dramatyzm. Nie brakowało też ogromnej precyzji, w której czuło się wolność i oddech. I do tego piękna świadomość narracji, czyli zbudowanie architektury całej muzycznej opowieści, całego utworu.
Yehuda Prokopowicz czarował dźwiękiem. Oprócz mazurków zaprezentował Berceuse Des-dur i Rondo a la Mazur F-dur. Już dobór tych utworów świadczy, że artysta ten ma silną osobowość i lubi chodzić ścieżkami mniej uczęszczanymi przez innych. Mazurki często prezentował attacca, czyli jeden przechodził płynnie w drugi, bez przerwy. Mnie się to podobało, bo usłyszałam w całym prezentowanym cyklu większą formę. W rondzie natomiast czuło się niezwykle dobitnie mazura, ognistego i mocnego, takiego do tańca.
Był to wspaniały koncert, pokazujący jak mocna jest dziś pianistyka w Krakowie, która ma tu przecież swoje duże tradycje. Wspomnę choćby wywodzących się z Krakowa: Halinę Czerny-Stefańską czy Adama Harasiewicza, zwycięzców Konkursów Chopinowskich. Warto było posłuchać tych młodych artystów. Teraz trzeba im kibicować, patrzeć życzliwie, jak rozwijają swoje kariery i trzymać kciuki. Bo droga artystyczna jest czasem kręta i wiedzie pod górę, a oni stoją dopiero na początku tej drogi.