- Producent informuje, że jeden taki panel z mchu pożera 12,2 kilograma pyłów zawieszonych z powietrza w ciągu roku. Jeden kopciuch emituje nawet 60 kilogramów pyłu rocznie - mówi Tomasz Borejza ze Smoglabu.
"Takie akcje odwracają uwagę od prawdziwych problemów" - tak planowany zakup tablic antysmogowych z mchu, komentuje Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. "Zakup tablicy to niepotrzebne efekciarstwo. Ściana mchu nie przyniesie żadnego efektu ekologicznego. A te pieniądze można przekazać choćby na akcję informacyjną. Wciąż pozostaje 16 tysięcy pieców do likwidacji. Nie wiadomo, czy ci ludzie wiedzą, że w 2019 roku nie będą mogli korzystać z pieca węglowego" - twierdzi Lutomska.
"Na pewno tablica zniweluje smog tylko w jakiejś części. Jedna tablica z mchu wiosny nie czyni. Nie jest to rozwiązanie na wszelkie nasze problemy, ale uważam, że powinniśmy podejmować nawet te eksperymentalne działania. By przed snem położyć się z myślą: tak, zrobiłem wszystko. To nie jest tak, że po postawieniu tablicy przestaniemy zajmować się naszymi dotychczasowymi działaniami, sadzeniem roślin i drzew. A tablice staną w miejscach, np. przy rondzie Grunwaldzkim, gdzie i tak nie moglibyśmy posadzić zieleni" - przypomina Piotr Kempf z Zarządu Zieleni Miejskiej.
Pomysł kupna antysmogowej tablicy z mchu przedstawiono mieszkańcom w zeszłym tygodniu. Wskazano nawet lokalizację, czyli rejon Centrum Kongresowego. Po publikacji urzędnicy przyznali jednak, że nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji o zakupie. Byłby to nie mały wydatek, bo antysmogowa tablica z mchem kosztuje 25 tysięcy euro, koszt jej rocznego utrzymania to 2,5 tysiąca euro.

Fragment komunikatu prasowego UMK
(Grzegorz Krzywak/ko)