Sąd przychylił się do argumentów prokuratury. Jak poinformował w czwartek sędzia Maciej Czajka, za dalszym stosowaniem aresztu przemawiało duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu, obawa matactwa, zagrożenie surową karą oraz niebezpieczeństwo, że podejrzany przebywając na wolności może dopuścić się innego ciężkiego przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu.

Posiedzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Podczas jawnego ogłaszania sentencji postanowienia sąd poinformował, że śledztwo toczy się sprawnie i zgodnie z nabywaną w toku czynności procesowych wiedzą, a w planie znajduje się jeszcze m.in. przesłuchanie kolejnych świadków, uzyskanie międzynarodowej pomocy prawnej z krajów spoza UE oraz uzyskanie skomplikowanych opinii biegłych.

Z tego powodu termin stosowania aresztu jest adekwatny, a podejrzany ma prawo wystąpić z wnioskiem o uchylenie tego środka - podkreślił sąd. Dotychczasowy termin stosowania aresztu wobec podejrzanego upływał 31 marca 2018 r.

Sprawa dotyczy zabójstwa studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyny Z., której szczątki - fragmenty skóry i ciała - wyłowiono z Wisły 7 i 14 stycznia 1999 r. Jej tożsamość ustalono dzięki badaniom genetycznym; kobieta zaginęła w listopadzie 1998 r.

Podejrzany o zbrodnię 52-letni Robert J. został zatrzymany 4 października ub.r. Usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznał się. Jak podała Prokuratura Krajowa, złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania.

Na wniosek prokuratury sąd aresztował go wówczas na trzy miesiące. Według sądu, przesłankami za aresztem były wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu oraz obawa matactwa procesowego i groźba wymierzenia surowej kary. Podobnymi przesłankami kierował się sąd, przedłużając w grudniu ub.r. areszt o kolejne trzy miesiące do 31 marca.

Początkowo śledztwo zostało umorzone w 2000 r. z powodu niewykrycia sprawcy. Pod koniec 2011 r. krakowska policja poinformowała, że policjanci z tzw. Archiwum X ponownie analizują materiały śledztwa i ustalają nowe dowody. Na tej podstawie krakowska prokuratura w styczniu 2012 r. podjęła śledztwo na nowo i zleciła m.in. ekshumację szczątków.

W wyniku oględzin stwierdzono wiele śladów kryminalistycznych i dowodów oraz zabezpieczono je na potrzeby śledztwa. Były to substancje, włosy, drobiny i włókna pozwalające - zdaniem śledczych - na podjęcie dodatkowych czynności.

W śledztwie powoływano najwybitniejszych polskich i zagranicznych biegłych różnych specjalności. Korzystano również z najnowszych technik śledczych, które pozwoliły na odtworzenie sposobu działania sprawcy i wykrycie ważnych z punktu widzenia dowodowego okoliczności zabójstwa.

Kluczowe dla śledztwa było sporządzenie trójwymiarowego obrazu przebiegu zabójstwa na podstawie danych biometrycznych ofiary i śladów działania sprawcy na niektórych tkankach ofiary. Na tej podstawie ustalono sposób zadawania ciosów i to, że mogła je zadawać osoba wyszkolona w określonych sztukach walki - trenował je właśnie Robert J. Istotne okazało się także określenie związków chemicznych, jakie były podawane Katarzynie Z.

Według ustaleń prokuratury, do zabójstwa studentki doszło między 12 listopada 1998 r. a 6 stycznia 1999 roku. Jak podawała PK, 12 listopada 1998 r. Robert J., stosując przemoc fizyczną, uwięził ją w zamkniętym pomieszczeniu i podawał środki chemiczne.

Ponadto - według ustaleń śledczych - Robert J. torturował dziewczynę - kopał, bił tępym narzędziem i nożem, a także oskórował. "Te niezwykle brutalne działania sprawcy doprowadziły do śmierci pokrzywdzonej 23-letniej studentki religioznawstwa z Krakowa" - podała PK.

Zdaniem prokuratury, sprawca działał w wyniku "motywacji patologicznej o podłożu seksualnym, w celu zaspokojenia swojego patologicznego popędu seksualnego, a także w celu pozbawienia życia ofiary ze szczególnym okrucieństwem". W przypadku uznania winy Robertowi J. grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 12 lat, 25 lat lub dożywocie.

Śledztwo prowadzi wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Krakowie.

 

 

 

(PAP/ko)