Kot, dzięki interwencji sąsiadów, którzy usłyszeli wołanie o pomoc zwierzęcia, Pandek trafił do schroniska w Krakowie. Miał liczne rany, złamania, podpalone wibrysy, ucięty kawałek języka. Tam go uratowano i przeszedł rekonwalescencje.
Witold B. usłyszał zarzut znęcania się nad kotem ze szczególnym okrucieństwem. Teraz zapadł wyrok w tej sprawie.
- Osoba ta została uznana za winną znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzęciem, czyli przestępstwa przewidzianego w ustawie o ochronie zwierząt. Została za to skazana na karę 20 tysięcy złotych grzywny, a nadto orzeczono wobec niej środek w postaci zakazu posiadania kotów i psów przez okres 10 lat. Odebrano też to zwierzę, nad którym się miał oskarżony znęcać - wyjaśnia sędzia sądu okręgowego w Krakowie Maciej Czajka.
To jednak nie koniec sprawy. Zażalenie na wyrok złożyła prokuratura oraz Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Ich zdaniem kara jest zbyt łagodna w stosunku do krzywdy, jaką Witold B. wyrządził kotu.
- Według nas znęcanie się nad Pandkiem było naprawdę bardzo drastyczne. Kot bardzo dużo wycierpiał, ledwo udało się uratować jego życie. Taka kara, która w tym momencie została zasądzona, według nas jest zdecydowanie za niska. Na pewno będziemy się sprzeciwiać temu wyrokowi nakazowemu - mówi Joanna Repel z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Wyrok, który zapadł, jest nieprawomocny. Pandek jest w tym momencie w nowym, szczęśliwym domu.