Po krwawym zajściu na krakowskim Prokocimiu, Dominik L. zaczął się ukrywać przed policją. Służby wydały za nim europejski nakaz aresztowania. Po roku okazało się, że nakaz nie był konieczny: "Baca" sam zgłosił się na policję. Dominik L. przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Trafił do aresztu. Grozi mu do 10 lat więzienia.
W napaści na przypadkową osobę w Prokocimiu oprócz Dominika L. wzięły udział jeszcze 3 osoby - w ich sprawie toczy się osobny proces. Ofierze napaści udało się po skomplikowanej operacji przyszyć dłoń, do końca życia będzie ona jednak niesprawna.
Podczas pierwszej rozprawy "Baca" za pośrednictwem adwokata zaproponował ofierze zadośćuczynienie w wysokości 50 tysięcy złotych, chce też pójść na dwa i pół roku do więzienia. Na takie warunki zgodził się poszkodowany. Dominik L. dodał, że przeprasza i żałuje tego, co zrobił.
Na takie warunki nie chce się jednak zgodzić prokurator. Jego zdaniem przestępstwo, którego dopuścił się "Baca" było tak drastyczne, że 2,5 roku odsiadki to zdecydowanie za mało. Chce dwóch lat za kratkami więcej.
Proces w tej sprawie może trwać wiele tygodni, przesłuchanych ma zostać kilkunastu świadków.
(Karol Surówka/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: