Rodzic podkreśla, że polskie prawo nie zezwala na przetwarzanie w szkole odcisków linii papilarnych. Zaznacza, że ryzyko kradzieży danych jest wysokie, a jeśli w przyszłości odcisk palca stanie się pełnoprawnym podpisem, ktoś może te dane wykorzystać i np. wziąć kredyt. W liście do redakcji rodzic podkreśla też, odciski daktyloskopijne są niezmienne przez całe życie.
Dyrekcja placówki tłumaczy, że urządzenie jest w pełni bezpieczne i nie ma możliwości, by ktoś ukradł dane. Ks. dr Krzysztof Wilk zapewnia, że punktualnik nie skanuje linii papilarnych: - "Urządzenie sczytuje fragment opuszka palca, wyłącznie część linii papilarnych, niewielki ich fragment. Wzorzec odcisku małego fragmentu zamienia na algorytm, który zostaje zatrzymany w pamięci urządzenia. Nie ma możliwości technicznej by doszło do kradzieży, bo pamięć urządzenia jest ograniczona. Po wyłączeniu z zasilania jest resetowana" - tłumaczy dyrektor szkoły i dodaje, że nie ma możliwości wejścia w pamięć urządzenia, a dodatkowo nie jest ono podłączone do internetu.
W świetlicy przebywa ponad 100 dzieci z klas I - III. Punktualnik, rejestrując każde wejście i wyjście ze świetlicy na przykład na zajęcia pozalekcyjne, ma pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa. - "Wyświetla się godzina wejścia i wyjścia, i wtedy wiemy kto odpowiada za dziecko w danej godzinie" - dodaje dyrektor. Zapewnia też, że informował rodziców, że urządzenie będzie montowane i nikt nie był przeciwny. Ks. Wilk dodał, że każdy rodzic może w każdej chwili zrezygnować z takiej formy rejestracji dziecka.
O opinię poprosiliśmy prawnika, doktora Paweł Litwińskiego, adwokata, specjalistę w zakresie ochrony danych osobowych. - "Mamy obowiązujące rozporządzenie ministra edukacji z 29 sieprnia 2014, które określa jaki zakres danych szkoła może zbierać. Tam nie ma słowa na temat liniach papilarnych. Nie ma znaczenia czy jest to fragment czy są to całe linie papilarne. Ważne jest to, że na tej podstawie urządzenie może zidentyfikować konkretne dziecko" - przekonuje prawnik i dodaje, że jedynie zgoda rodzica, najlepiej pisemna, daje szkole zielone światło do stosowania tego urządzenia.
Dr Paweł Litwiński uspokaja jednocześnie, że rodzice nie powinni się obawiać. - "Jest to technologia wykorzystywana wewnątrz placówki i na jej potrzeby, więc nie bałbym się bezpieczeństwa dzieci i informacji. Bardzo dobrze że urządzenie nie jest podłączone do sieci publicznej. Gdyby było, ryzyko włamania i zabrania danych wzrosłoby" - dodaje prawnik.
(Aleksandra Ratusznik/ew)
Obserwuj autorkę na Twitterze: