Przecinanie wstęgi było bardzo uroczyste. W pierwszą wakacyjną sobotę na brzeg Wisły w Tyńcu przyjechał marszałek województwa małopolskiego, prezydent Krakowa, przeor klasztoru Benedyktynów w Tyńcu i wójt gminy Liszki, którzy chcieli skorzystać z łódki jako pierwsi. Szkuta pływała przez Wisłę całą sobotę i niedzielę, ale tydzień później już jej nie było.
- Przyczyną była zła pogoda, deszcz i silny wiatr, który mógł wywrócić łódkę. Dlatego zdecydowaliśmy o wstrzymaniu kursów - mówi wójt gminy Liszki, Paweł Miś - Na bieżąco śledziliśmy prognozy pogody. W sobotę i niedzielę rano była analiza i patrzenie jakie są chmury. Decyzje będą w każdej sytuacji na bieżąco podejmowane. Będziemy informowali mieszkańcow.
Wójt zapewnia, że - jeśli pogoda pozwoli - w kolejny weekend prom będzie działał tak jak powinien.
Przypomnijmy, prom Wanda, dzieło sztuki rzemieślniczej, rozpoczął w niedzielę 25 czerwca kursowanie na trasie Tyniec – Piekary. Ostatni rejs na tym odcinku Wisły odbył się w 1990 r., a tradycja przepraw w tym miejscu sięga XII w. Na uruchomienie przeprawy czekali szczególnie rowerzyści i turyści, bo możliwość przedostania się na drugi brzeg jest dopełnieniem wycieczek do tynieckiego opactwa. Kursy promem są bezpłatne. Na pokładzie można przewozić rowery.
Z małopolskiego budżetu obywatelskiego na uruchomienie i pierwsze dwa miesiące działalności przeprawy promowej przekazano 100 tys. złotych. Pomysł został zgłoszony zarówno przez mieszkańców Krakowa, jak i podkrakowskiej gminy Liszki. Zdobył prawie 2,5 tysiąca podpisów.
Prom Wanda ma 12 m długości i 3 m szerokości, cztery pary wioseł, a jej dziób zdobi rzeźba nimfy. W łodzi będzie mogło zmieścić się naraz do 12 osób z rowerami.
Szkuta została wykonana w całości z drewna dębowego. Jak podkreślają jej twórcy - każdy z dębów z nadleśnictw Wieluń i Złoczew (woj. łódzkie), który posłużył do jej zbudowania, przeszedł dokładną selekcję, dlatego, że łódź została wykonana w dużej mierze tradycyjnymi metodami. Zachowano naturalne ukształtowanie pnia drzewa, konarów i korzeni.
Wszystkie elementy poszycia dna i burt są połączone w większości drewnianymi kołkami, tylko w niektórych miejscach zastosowano kilka metalowych śrub zamkowych. Szkuta jest tradycyjnie uszczelniona konopnym włóknem nasyconym smołą. W zabezpieczeniu przed wodą pomaga też fakt, że zewnętrzna deska dna i pierwsze deski burtowe zostały zrobione z jednego krawędziaka dębowego (o przekroju 17,5 cm x 17,5 cm) i ułożone w kształt litery „L". Co ciekawe - zwracają uwagę twórcy - rozwiązanie to, choć bardzo skuteczne, nie było stosowane nigdzie indziej poza rejonem Wisły.
(Teresa Gut/PAP/ko)