Byłby to pierwszy tego typu przypadek w Polsce, gdzie co prawda zdarzają się przypadki partnerstwa publiczno-prywatnego, ale jeszcze nie w przypadku tak dużych inwestycji.
Tradycyjne inwestycje polegają na tym, że miasto wykłada pieniądze, wyłania w przetargu firmę, która buduje i odbiera gotowy produkt z którego korzystają mieszkańcy. W przypadku linii tramwajowej do Mistrzejowic - miasto nie wykłada swoich pieniędzy, ale robi to - na początku - prywatna firma. To dlatego, że miasta już nie stać na 300 mln, które są potrzebne na tę inwestycję.
"Na te zadania nie ma pieniędzy w budżecie w tym momencie, trzeba byłoby brać kredyt, co jest problematyczne z uwagi na limity kredytowe. Nie ma dotacji unijnej na dotację tego zadania. Co więcej, w przyszłości tego typu zadania mogą nie mieć dotacji unijnej, ponieważ one będą ograniczone" - mówi Michał Pyclik z ZIKiT-u i dodaje, że będzie wyglądać to tak, że prywatna firma wykłada te pieniądze, a miasto będzie je spłacać w ratach. Czyli taki kredyt, który oficjalnie - nie jest kredytem. Kolejna różnica między inwestycją tradycyjną, a tą publiczno-prywatną jest taka, że tutaj prywatna firma po wybudowaniu torowiska - będzie też - w ramach pieniędzy, które w ratach otrzyma od miasta - utrzymywać torowisko.
Zdaniem Pyclika to same plusy - taka firma jest bardziej zainteresowana tym, żeby to zbudować w taki sposób, żeby to torowisko długo wytrzymało, bo ponosi koszty remontowe. Jeżeli to zrobi tak, że nie trzeba będzie przez wiele lat remontować to tylko zyskuje. Firma nie dostanie nowych pieniędzy za remont, ale jedną ustaloną kwotę.
A co na to radni, czyli ludzie, którzy w głosowaniu poprą bądź odrzucą ten pomysł? Dominik Jaśkowiec z Platformy Obywatelskiej mówi, że widzi w czymś takim szansę. "W sytuacji kiedy projekt, który jest obecnie opracowywany gwarantowałby budowę szybko linii, ta inwestycja nie wpływałaby na zadłużenie miasta, jak też partnerstwo publiczno prywatne wydatnie nie podrożyłoby realizacji tej inwestycji, no i oczywiście byłaby jakaś poważna firma, która by się zainteresowała tym projektem, to oczywiście warto rozmawiać, warto realizować w tym trybie ten pomysł, ponieważ faktycznie na dzień dzisiejszy nie mamy możliwości zdobycia dofinansowania z zewnętrznych środków" - mówi Jaśkowiec.
Minusy widzi za to radny Prawa i Sprawiedliwości - Michał Drewnicki. "Ta rzecz jest nieporozumieniem moim zdaniem, bo to jest taki cwaniacki sposób na oszukanie i ukrycie długu poza oficjalnymi dokumentami. Ten dług i tak będzie, tylko nie będzie formalnie na papierze. Moim zdaniem nie tędy droga, jeśli chodzi o tramwaje" - przekonuje Drewnicki.
Jest jeszcze innym problem. Wyobraźmy sobie, że mamy usterkę na torowisku. Można ją naprawić szybko powiedzmy w 1 dzień, ale drożej albo dłużej ale taniej. zł. Tutaj prywatna firma, chyba nie będzie miała wątpliwości, że lepiej wybrać tańszą, choć gorszą dla pasażerów opcję. Bo w odróżnieniu od mniejszych, działających już na terenie Krakowa przykładów patrnestwa publiczno-prywatnego, w tym przypadku prywatna firma nie będzie zarabiać na tym, że tramwaje jeżdżą do Mistrzejowic.
A przykładem tego, że jakość usług decyduje o zarobku prywatnej firmy, jest choćby sieć wypożyczalni miejskich rowerów. I tutaj - w odróżnieniu od planowanej budowy torowiska - im więcej zadowolonych użytkowników rowerów, tym większy zysk osiąga prywatna firma.
Do budowy linii tramwajowej Meissnera - Mistrzejowice, to jak na razie zgłosiło się 7 firm, które są zainteresowane wejściem w partnerstwo z miastem.
(Grzegorz Krzywak/jp)