Kawa z baniaka i białe pranie
Warunki, w jakich muszą żyć mieszkańcy ulic Kalwińskiej i Braci Polskich w krakowskich Łuczanowicach (dzielnica XVII Wzgórza Krzesławickie), najlepiej opisuje... kawa. Kiedy nasz reporter wybrał się na miejsce, do domu pani Barbary, gdzie czekała grupa mieszkańców, gospodyni zaproponowała mu kawę. Wodę musiała jednak nalać ze sklepowej butelki.
Bo woda, która płynie z kranu, nie nadaje się do picia. Jest zanieczyszczona, pełna szkodliwych pierwiastków chemicznych. W zależności od pory roku i tego, czym nawożą pola okoliczni rolnicy - tablica Mendelejewa się różni
- wyjaśnia pani Barbara.
Inny mieszkaniec ulicy Kalwińskiej, pan Marek, dodaje, że we wszystkich domach w okolicy sytuacja wygląda podobnie. Każdy ma własną studnię, ale z domowej wody nie mogą korzystać tak, jak wszyscy:
Wszyscy tu mamy całe systemy hydrologiczne obróbki wody pochowane w garażach i piwnicach. A surowa woda, prosto ze studni? To jest po prostu brunatny żur.
Ludzie żyjący przy Kalwińskiej i Braci Polskich od lat nie kupują też białych ubrań. Dlaczego? Bo mimo filtrów - wyprane w takiej wodzie materiały zmieniają barwy. Są żółte, pomarańczowe lub brunatne.
Koniec świata? Nie - drugie największe miasto Polski
Problem dotyczy w sumie 34 domów, na obrzeżach, ale w granicach drugiego największego miasta Polski. 18 lat temu, gdy pierwsze domy tam powstawały, obietnice o rychłym podłączeniu do sieci wodociągowej - były.
Mieliśmy zagwarantowane niemalże, że ta woda popłynie w ciągu roku, dwóch lat. Potem zmieniło się na "do pięciu lat". Później były kolejne takie "pięciolatki"
- przekonuje pani Barbara.
Mieszkańcom chodzi o dokument przygotowywany przez Wodociągi Miasta Krakowa: "Wieloletni plan rozwoju i modernizacji urządzeń wodociągowych i urządzeń kanalizacyjnych na lata..." - i właściwy okres, obecnie od 2021 do 2025 roku.
Tymczasem pani Barbara w domu ma 15 filtrów wody. Przy każdym ujęciu. Wymieniła w tym czasie już cztery razy pralkę i niezliczoną ilość razy musiała wymieniać pompę w studni lub hydrofor w kotłowni. Podobnie jak inni mieszkańcy.
Ich żywotność jest bardzo krótka. Tak po prawdzie, to trzeba je wymieniać raz w sezonie, co roku, bo od tego mułu i piasku pompa się zaciera
mówi pan Marek.
Pani Barbara nową pompę do studni kupiła w styczniu. Dwa miesiące temu, we wrześniu, musiała ją wymienić, bo zbiornik pękł. Koszt? 4700 złotych. Do tego oczyszczenie instalacji grzewczej w domu, która zasilana jest wodą z tego samego ujęcia - 3500 złotych.
"Mąż umierał, usłyszałam huk"
W sprawie interpelował miejski radny Łukasz Gibała, lider opozycyjnego klubu RMK "Kraków dla Mieszkańców". W odpowiedzi na jego zapytanie, podpisanej przez wiceprezydenta Stanisława Mazura, przekazano, że rozwój infrastruktury wodociągowej jest realizowany w oparciu o... pięcioletni plan. Przekazaliśmy tę informację mieszkańcom.
Jesteśmy po prostu zachwyceni - tym, że będziemy w kolejnej "pięciolatce". Tylko ja nie wiem, czy dożyję. Mój świętej pamięci mąż nie dożył. Jak umierał, miałam w salonie szpital. Opiekowałam się nim i w pewnym momencie usłyszeliśmy huk. I okazało się, że w kotłowni rozsadziło rury. W tak trudnej chwili ta woda lała się z każdej strony. I okazało się później, że to przez ten muł
mówi pani Barbara.
W odpowiedzi na interpelację jest jednak również napisane, że Wodociągi Miasta Krakowa zleciły prace, by zaprojektować sieć rur przy Kalwińskiej i Braci Polskich. W wakacje do drzwi pani Barbary, pana Marka i innych mieszkańców pukał nawet geodeta, który robił jakieś pomiary. Jakie? Nie wiadomo, bo urzędnicy ani nie uprzedzili o wizycie geodety, ani nie skontaktowali się później z mieszkańcami.
Wysłaliśmy szczegółowe pytania Wodociągom Miasta Krakowa - chociażby o harmonogram prac projektowych, o których napisano w dokumencie. Jak zapewniło nas biuro prasowe spółki, odpowiedzi otrzymamy w przyszłym tygodniu.