Dworzec Główny w Krakowie jest pełen pułapek – ostrzega nasz niewidomy słuchacz. Chodzi na przykład o prowadnice w przejściu podziemnym, które prowadzą... donikąd. "Jesteśmy przy wyjściu z przystanku Dworzec Główny Tunel. Wychodzimy z ruchomych schodów i natrafiamy nogami na linię prowadzącą. Możemy iść. Nagle linia się kończy. Nie wiemy, dokąd ona prowadzi. Linia powinna być wzdłuż całego pasażu" - mówił Wacław Rosa, który poinformował nas o sprawie.
To jednak dopiero początek utrudnień. Prawdziwym problemem są słabo wyczuwalne ostrzegające kulki na krawędziach peronów. "Na peronie jesteśmy na linii prowadzącej wzdłuż całego peronu. Podejdźmy bliżej krawędzi peronu. Tu są linie, które zabezpieczają osobę niewidomą przed upadkiem. Ta linia jest zrobiona źle. W zimie, gdy peron będzie oblodzony, można spaść. Co wtedy?" - pyta Wacław Rosa.
Jak podkreśla Rosa, wiele jest elementów, które zamiast pomagać, utrudniają osobom z białą laską poruszanie się po dworcu. Choć ochrona i pracownicy PKP są bardzo pomocni w dotarciu do celu, złe oznakowanie praktycznie wyklucza samodzielność osób niewidomych. Dlaczego oznakowanie dworca zawodzi? O to reporterka Radia Kraków zapytała rzeczniczkę PKP S.A., Katarzynę Grzduk. Okazało się, że projekt udogodnień wykonywany był pod nadzorem komisji wytyczonej przez Urząd Miasta. "Uwagi zespołu były na bieżąco uwzględniane podczas realizacji inwestycji. Jego przedstawiciele byli obecni przy odbiorach końcowych" - mówi Grzduk.
Głównym konsultantem projektantów był prezes małopolskiego oddziału Polskiego Związku Niewidomych, Jan Ortyl. Zapytaliśmy więc prezesa, czy według niego dworzec jest dostępny dla osób niewidomych? "Jak najbardziej. Mało tego. Ten dworzec dostał Grand Prix w konkursie Kraków Bez Barier. W jury konkursu byly nie tylko osoby zainteresowane, jak ja" - podkreśla Ortyl.
Oprócz samego prezesa Ortyla nagrodę dworcowi przyznali również: osoba na wózku, Główny Konserwator Miasta Krakowa oraz architekci. Problem w tym, że żadna z tych osób nie jest niewidoma. Sam prezes Ortyl jest osobą niedowidzącą. Podkreśla jednak, że instruktorki niewidomych z Ośrodka dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących również chwalą sobie obiekt i uczą poruszania się po nim swoich podopiecznych.
Postanowiliśmy więc zasięgnąć opinii kolejnej niewidomej osoby. W holu dworca spotykamy się z niewidomym Marcinem Sroką, który po raz pierwszy zetknął się z tą przestrzenią. "Jestem osobą całkowicie niewidomą. Uczę się tego dworca. On jest trudny. Jest dużo niedociągnięć. Fajnie by było, jakby kuleczki były na całej szerokości chodnika. Wtedy nie musiałbym iść przy ścianie, żeby wyczuć gdzie jest wyjście na peron" - mówi.
Do opinii Marcina Sroki dołącza się Lucyna Zaleska z ośrodka przy ulicy Tynieckiej, która uczy orientacji przestrzennej niewidomych osób. "Co to za problem przeciągnąć te guzki na drugą stronę chodnika? Zrobiono to na środku w kształcie krzyża. Kto na to trafi?" - pyta Zaleska.
Instruktorzy oraz niewidomi sygnalizują mnóstwo problemów w budynku dworca. Prezes Jan Ortyl zarzeka się jednak, że sam po tej przestrzeni często porusza się o lasce, a prowadnice są dla niego doskonałą wskazówką.
Słuchacz Wacław Rosa, który poinformował nas o tej sytuacji, nie zgadza się z tą opinią i zapowiada walkę o prawidłowe oznakowanie. Zamierza stworzyć stowarzyszenie osób niewidomych, działających na rzecz dostępności przestrzeni publicznej w Krakowie. Jak mówi, zwątpił już w Polski Związek Niewidomych i dobrą wolę prezesa małopolskiego oddziału. Rosa zamierza również wystosować oficjalne pismo do PKP S.A. o ponowne oznakowanie przestrzeni Dworca Głównego. Zapowiedział, że przygotuje dokument do końca wakacji.
(Martyna Masztalerz/ko)