Ustawa zakłada dopłaty rzędu 100 procent dla placówek publicznych i 75 procent dla prywatnych. - decyzję o zwiększeniu tej kwoty do obecnego poziomu krakowscy radni podjęli kilka lat temu.
Teraz miasto chce zmniejszyć wysokość dotacji, tłumacząc taką decyzję niżem demograficznym, pustymi przedszkolami, a także potrzebą łatania budżetu. Z takim rozwiązaniem nie zgadza się radny Michał Starobrat z Klubu Kraków dla Mieszkańców.
- Gigantycznie rosną nam koszty administracji w mieście. Dlaczego nie mówimy o tym, że urzędników w Krakowie jest coraz więcej? Dlaczego oszczędzamy na przedszkolakach, a nie na urzędnikach? Nie jestem zwolennikiem obniżania pensji urzędnikom, ale dlaczego tworzymy kolejne etaty pod nowe osoby? Oczywiście oszczędności są potrzebne, ale nie na najmłodszych mieszkańcach - mówił radny.
Z kolei Anna Bałdyga - radna Koalicji Obywatelskiej wyjaśnia, że rada przyjęła obowiązujące stawki na określony czas i przyszła pora aby je zmienić.
- Projekt obowiązywał wtedy, kiedy Kraków borykał się z ogromnym niedoborem miejsc w przedszkolach. Brakowało nam wtedy blisko 2,5 tys. miejsc. Dzisiaj sytuacja jest dokładnie odwrotna. Mamy 2 tys. ale nadmiarowych miejsc, których nie jesteśmy w stanie obsadzić nowymi dziećmi, a prognozy wskazują, że dzieci będzie tylko mniej. Straciliśmy zatem uzasadnienie, szczególną okoliczność, która jest wymagana ustawą, aby takie dotacje zwiększone przedłużać - wyjaśniała radna KO.
Dyrektorzy prywatnych przedszkoli wyliczają, że obniżenie dotacji spowoduje, że placówki otrzymają około 800 złotych mniej na każde dziecko - co doprowadzi do zamykania placówek.
Ostateczną decyzję podejmą radni miasta Krakowa dzisiaj wieczorem podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta.