Lunapark przy bulwarach nie jest duży, ale i tak nie podoba się mieszkańcom. "Powinno być wyznaczone do tego inne miejsce. Tu jest Skałka, Wawel. Wesołe miasteczko burzy trochę ten krajobraz" - mówią krakowianie. Jak się okazuje problemem jest też hałas.

"Zwłaszcza wieczorami jest tu hałaśliwie. Słychać krzyki rozbawionej młodzieży. Trochę jednak to przeszkadza" -  twierdzi mieszkanka krakowskiej dzielnicy Dębniki.

Podobne problemy dostrzega przewodniczący Rady Dzielnicy Dębniki, Arkadiusz Puszkarz. "To wesołe miasteczko na pewno nie powinno się w tym miejscu znajdować. Powinno się to znajdować na obrzeżach miasta" - podkreśla radny. 

Lunaparku nie da się tak po prostu wyrzucić poza granice miasta. Karuzele i huśtawki są ustawione na prywatnej działce, wynajmowanej właścicielowi wesołego miasteczka. Urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że nic nie można zrobić. Hałaśliwy i świecący lunapark jest nawet zgodny z planem zagospodarowania przestrzennego...

"Dla tej działki przyznano przeznaczenie pod usługi, a taka działalność jest usługowa. Na szczęście tylko tymczasowo" - przyznaje Jan Machowski, z biura prasowego krakowksiego magistratu. 

Z tymczasowością bywa różnie, bo wesołe miasteczko, choć znika na zimę, to pojawia się już wczesną wiosną i działa przez większą część roku. "Wesołe miasteczko to działalność tymczasowa. Wszystko tu się odbywa legalnie" - dodaje Machowski. 

Działka, gdzie stanął lunapark sąsiaduje ze słynną plażą na bulwarach wiślanych, która - zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego - od początku tego roku miała zniknąć. Na czym więc polega różnica? "Różnica jest taka, że lunapark działa na działce, która ma dane przeznaczenie, a plaża znajduje się w miejscu przeznaczonym pod zieleń publiczną" - tłumaczy Jan Machowski i nawet urzędnicy, którzy nieoficjalnie przyznają, że park rozrywki im się nie podoba, rozkładają ręce, bo w najbliższym czasie nie ma szans na kolejne zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. 

 

(Teresa Gut/ew)

Obserwuj autorkę na Twitterze: