Fot. Grzegorz Krzywak
Krakowianie pokazują, że "da się"
Jednym z krakowskich pionierów takich oddolnych inicjatyw jest grupa o nazwie "aDaSię". "Nikt nam nie kazał tego robić. Robimy to dla siebie, dla otoczenia, dla naszych dzieci"- podkreśla Olena Zapolska. Nowohuckie rzeki i stawy z mieszkańcami sprząta za to Marcin Pawlik z fundacji EcoTravel. "Będąc tam choćby na spacerze z przyjaciółmi, rodziną widzimy, że niezbyt dobrze to wygląda. Mamy ochotę posprzątać, zadbać o to, co jest nasze i to robimy" - mówi Marcin Pawlik.
W ubiegły weekend krakowianie zakasali rękawy i posprzątali tereny fortu Luneta Warszawska przy al. 29 Listopada. "To było wysypisko śmieci. Prznieśliśmy worki, rękawice, zamówiliśmy odbiór śmieci. Nikt nam nie kazał sprzątać. Pomyśleliśmy, że to dobry pomysł, by zadbać o miejsce, za które czujemy się o współodpowiedzialni" - tłumaczy Agnieszka Myśliwy ze stowarzyszenia Ratujmy Fort Luneta Warszawska.
A zaangażowanie krakowian doceniają też instytucje miejskie, takie jak np. Zarząd Zieleni Miejskiej. "Mieliśmy wspólne sadzenie drzew przy ul. Jasnogórskiej, tworzyliśmy łąki kwietne na Zabłociu i Bulwarze Kurlandzkim. Wspólnie z nami zadziałało minimum 150 osób" - wylicza dyrektor ZZM Piotr Kempf.
Czyn społeczny kiedyś i dziś
"To taki czyn społeczny naszych czasów, ale o wiele lepszy. Wszystkie inicjatywy wynikają z ludzkich potrzeb: ładnego otoczenia, czystych trawników, czystych rzek. To ludzie organizują się, bo chcą poprawić przestrzeń, w której żyją" - ocenia w rozmowie z reporterem Radia Kraków postawę mieszkańców socjolog Maciej Myśliwiec.
Przypomnijmy, czyny społeczne w czasach PRL-u były organizowane przez zakłady pracy, szkoły lub organizacje partyjne. Odbywały się w czasie dni wolnych od pracy i miały budować w Polakach poczucie współodpowiedzialności za państwo. W ramach czynów społecznych sadzono ziemniaki, budowano chodniki lub zamiatano liście. Jednak często uważano je za niepotrzebną pracę na pokaz.
Zobacz także: Wiosna pokazała, jak bardzo zanieczyszczone są małopolskie rzeki
(Grzegorz Krzywak/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: