Zdjęcie napisu reporterka Radia Kraków znalazła w jednym z portali społecznościowych. Udała się na miejsce i faktycznie znalazła taką informację umieszczoną tuż pod afiszem informującym o aktualnej wystawie. Właścicielka galerii sztuki Zofia Weiss zapytana, skąd wzięła się taka informacja tłumaczy, że w czasie wernisaży do jej galerii przychodzą grupy ludzi, którzy nie interesują się wystawianymi pracami, tylko... wyposażeniem stołu z poczęstunkiem.
- Po przerwie w odwiedzaniu nas przez cały zastęp tych samych osób, które przychodzą napić się alkoholu, znowu odczuliśmy ich najazd. To zakłóca przebieg wernisażu. On powinien być szczególny, elegancki. Powinniśmy wtedy zajmować się czymś innym niż obserwowaniem stołu. Mnie i ludziom, którzy przychodzą do mojej galerii, szalenie przeszkadza. NIe czujemy się w swoim gronie - mówi Weiss.
Jak podkreśla właścicielka galerii, często zdarza się, że butelki ze wspomnianym winem są puste, jeszcze zanim rozpocznie się oficjalne przywitanie gości. Zofia Weiss twierdzi, że ci niekoniecznie zainteresowani sztuką bywalcy galerii pojawiają się regularnie, a z takiego żerowania uczynili sobie rozrywkę. "Większość osób jest rozpoznawalna. Od kilkudziesięciu lat bywam na wernisażach. To te same twarze. Oni są szalenie dobrze zorganizowani. Słyszę ich rozmowy, że za godzinę się widzą w tej galerii, potem w MOCAK-u też jest wernisaż. To ludzie starsi, którym może się w życiu nie powiodło" - podkreśla.
Zofia Weiss tłumaczy, że taki poczęstunek dla gości finansuje artysta, który często chce w ten sposób ugościć swoich przyjaciół i potencjalnych kupców. Poprzez odwiedziny takich osób zaproszonych gości często witają puste talerze i kieliszki. Jak powinien wyglądać wernisaż? "Wtedy można poznać twórczość artystów, porozmawiać z artystą i całym środowiskiem. Można też napić się wina. Nie wypada jednak pić do woli. To symboliczna lampka wina" - mówią krakowianie.
O zdanie na temat zachowania gości na wernisażach oraz pomyśle wywieszania takich informacji w galerii sztuki reporterka Radia Kraków zapytała także redaktor Justynę Nowicką z redakcji kultury Radia Kraków, która na wernisażach bywa regularnie. "Rzeczywiście bywa tak na wernisażach, że wina znikają. Taka jest jednak tradycja, że ludzie po to wino przychodzą na wernisaże. Każdy właściciel może zaprosić swoich gości. Jeśli chce się ograniczyć dostęp takich osób do wernisaży, powinno się sprawdzać zaproszenia. Czy to jest jednak eleganckie? Wernisaże są na ogół otwartymi wydarzeniami. Nie byłoby to fajne, jakby takie ogłoszenia wywieszały muzea narodowe, MOCAK, Bunkier Sztuki. W przypadku prywatnego właściciela - wolnoć Tomku w swojej galerii" - mówi.
Właścicielka galerii twierdzi natomiast, że apel poskutkował, bo odkąd kartki wiszą na drzwiach wejściowych, amatorów darmowego wina w otoczeniu sztuki ubywa.
(Joanna Orszulak/ko)