Pozytywnie o takim pomyśle wypowiada się krakowski działacz społeczny Jerzy Bukowski, który przywołuje niedawne umieszczenie na liście UNESCO szopkarstwa. "Dorożki to też nasza tradycja. Jest to jedna z atrakcji turystycznych Krakowa, jeden z elementów kolorytu miejskiego" - twierdzi Bukowski.
"Czy można zaliczyć do kultury, w pełnym znaczeniu tego słowa, przejażdżki dorożkami, kosztem zdrowia koni? Z całą pewnością nie można tego określić nie tylko mianem tradycji, ani nawet kultury. To prymitywna rozrywka, której hołdują ludzie zresztą najczęściej niespecjalnie myślący o dobru zwierząt" - odpowiada Agnieszka Wypych, prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt.
Co ciekawe, takiemu pomysłowi nie są przychylni nawet sami dorożkarze. "To być może jeszcze bardziej utrudniłoby nam pracę. Ta praca już obciążona szeregiem wymogów, które należy spełnić. Nie jest to tylko wymóg posiadania powozu i koni. Są to wszelkie wymogi związane z funkcjonowaniem w administracji publicznej" - mówi Radiu Kraków Sara Partyka ze Stowarzyszenia Dorożkarzy Krakowskich.
Obrońcy zwierząt są całkowicie przeciwni. Przypominają, że od lat apelują, by miasto nie wydawało więcej koncesji dorożkarzom, zwłaszcza w kontekście ostatniego upadku konia w centrum Krakowa. "Niestety na razie nasze apele, stanowisko jest lekceważone przez prezydenta Majchrowskiego i urząd miasta" - kwituje Agnieszka Wypych.
"My nie włączamy się w spór wyższego szczebla, czy konie powinny służyć człowiekowi, czy nie. Ale jeżeli już zgodziliśmy się, że konie ciągną dorożki, to naszym zadaniem jest sprawdzanie, czy robią to w taki sposób, który zapewnia im dobre utrzymanie" - mówi Dariusz Nowak przedstawiciel krakowskiego magistratu. Nowak dodaje, że urzędnicze kontrole nie wykazują nieprawidłowości.
A jeśli chodzi o ostatni wypadek, to urzędnicy czekają na wyjaśnienie sprawy przez policję. Przypomnijmy, na jednej z uliczek w centrum miasta koń upadł z powodu zapalenia mięśni. Weterynarz zdecydował później o uśpieniu zwierzęcia.
(Teresa Gut/ew)