Przewieziony na lotnisko Chopina w Warszawie miał być rozebrany, bity i poniżany przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Tak według relacji Ameera - irakijskiego doktoranta Uniwersytetu Jagiellońskiego - miał przebiegać proces jego deportacji do Iraku. Mężczyzna napisał maila do swojego adwokata, w którym opisał całą sytuację. Z przesłanej wiadomości wynika również, że strażnicy mieli zawiązywać mu oczy i grozić użyciem paralizatora.
Mecenas Marek Śliż, pełnomocnik doktoranta cytuje treść listu: "Jeśli nie będziesz odpowiednio stosował się do naszych rozkazów, będziemy cię traktować jak psa. Jeden z nich uderzył mnie lewą ręką i powiedział: jak czarnego psa". - Takie zachowanie zahacza o rasizm - uważa mecenas Śliż, który dodaje, że Irakijczyk dostał również zastrzyki z niewiadomej substancji, przypuszczalnie na uspokojenie, choć zachowywał się spokojnie.
Obecnie mec. Śliż czeka na wyniki obdukcji lekarskiej, którą Alkhawlany zrobił po wylądowaniu w Iraku. Jak mówi, będzie kontynuował procedurę prawną w Polsce do wyczerpania ostatniej możliwości. Potem zawiadomi instytucje międzynarodowe. Oprócz tego sprawą zainteresowana jest Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Rzecznik Praw Obywatelskich.
W sprawie Ameera, z rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego spotkał się przedstawiciel irackiej ambasady w Warszawie, zaniepokojonej działaniami służb związanymi z wydaleniem Irakijczyka z Polski.
Irakijski doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego Ameer Alkhawlany został zatrzymany 3 października 2016 r. w centrum Krakowa przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Z nieoficjalnych informacji PAP zbliżonych do sprawy wynika, że mężczyzna został zatrzymany na ulicy w związku z kontrolą legalności jego pobytu w Polsce, o co wnioskował szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mężczyzna podejrzewany jest o zagrażanie bezpieczeństwu Polski.
Joanna Orszulak/wm