W sprawie kolejnego pomysłu, jak uwolnić krakowski Rynek Główny od samochodów nie brakuje głosów "za" i "przeciw". "To dobry pomysł. Działają przecież kurierzy na rowerach" - tak oceniają pomysł dowozu dostaw na rowerach jedni. "Dostawy samochodowe na Rynku są głównie o poranku, nikomu nie przeszkadzają. A co jak towar się uszkodzi podczas przewozu na rowerze? Najlepiej, jakby urzędnicy potowarzyszyli nam przy jednej z dostaw, szybko zmieniliby zdanie" - mówią drudzy.
Do pomysłu entuzjastycznie podchodzi oficer rowerowy w Krakowie Marcin Wójcik. "Rower ma ładowność do 100 kg. Idealnie nadaje się do dowozu mniejszych rzeczy, których dostawcy nie zdążyli dostarczyć przed godziną 10. Chcę podkreślić, że rowery nie mają zastąpić samochodów dostawczych. To ma być alternatywa. Zapewnimy dostawcom miejsce opodal Rynku, gdzie zostawią samochody i damy im szansę na przeładowanie towaru do czegoś bardziej pakownego niż wózek ręczny" - przekonuje w rozmowie z Radiem Kraków Marcin Wójcik.
Wstępny koszt stworzenia kilku przesiadkowych stacji rowerowych nie powinien przekroczyć 125 tysięcy złotych. Nie jest znana dokładna data realizacji projektu. Oficer rowerowy nie ukrywa, że chciałby, by pomysł wszedł w życie jeszcze przed wakacjami. Koncepcja ma być też konsultowana ze specjalistami z Politechniki Krakowskiej.
(Bartek Smekal/ew)