Jak wynika z sondażu, gdyby wybory odbywały się teraz, Solidarna Polska mogłaby liczyć na trzyprocentowe poparcie. Poseł Mularczyk przypomina, że najbardziej rozpoznawalnym politykiem w okręgu małopolsko-świętokrzyskim jest szef partii Zbigniew Ziobro. 36% ankietowanych nie wie jeszcze na kogo zagłosuje. Największym poparciem cieszy się PiS - 23%, na PO chce głosować 14% ankietowanych.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Solidarnej Polski, Arkadiuszem Mularczykiem.
Czytam dzisiaj w prasie, że codzienną praktyką posłów Solidarnej Polski jest podpisywanie pustych kartek pod przyszłymi projektami ustaw. Pan, jako szef, ma w szufladzie takie zestawy z podpisami in blanco?
- Nie. Wszystkie kluby tak robią, że podpisują listy pod projektami ustaw. Gdy jest potrzeba wniesienia projektu, prezydium podejmuje o tym decyzję. Często jest tak, że trzeba złożyć projekt i ciężko zbierać wszystkich. To normalne praktyki. Informujemy oczywiście wcześniej parlamentarzystów o takich propozycjach. To się dzieje we wszystkich klubach.
Ktoś mógłby uznać, że to nie jest budująca praktyka. Nie pracowali, ale podpisali.
- Tak jak powiedziałem, informuje się parlamentarzystów o propozycji, która ma być składana. Jak nie ma sprzeciwu to takie listy są wykorzystywane. Tak to wygląda. Często trzeba składać projekty wynikające z potrzeby chwili. Wtedy tak się to odbywa.
W sondażu TNS Polska dla Radia Kraków, Solidarna Polska w okręgu małopolsko-świętokrzyskim ma 3% poparcia. Jeśli w mateczniku SP mamy notowanie poniżej progu to należy spodziewać się klęski w eurowyborach?
- Niech pan mówi o wszystkich faktach. W tych sondażach 36% ludzi jest niezdecydowanych. Oni jeszcze nie podjęli decyzji. Trzeba też pamiętać, że w innych sondażach Zbigniew Ziobro jest najlepiej rozpoznawalnym europosłem. To coś innego, gdy mówimy w tak dużych okręgach o nazwiskach. Tu nie wystarczy nazwisko burmistrza. Tu się głosuje na rozpoznawalnych polityków.
To znaczy, że liczy pan, iż wyborcy PiS się pomylą i zagłosują na lidera Solidarnej Polski?
- Nie chodzi o pomylenie. Gdy wyborca idzie do urny to widzi takie nazwisko na liście SP. Wynik nie jest zły. W realnych wyborach pozwoli na zdobycie poparcia rzędu 10-15% w Małopolsce. Wielu wyborców jeszcze nie wie, że Zbigniew Ziobro, Arkadiusz Mularczyk czy Jacek Kurski są w Solidarnej Polsce. Mam nadzieje, że to pokażą wybory. W Małopolsce mamy szanse na 2, 3 miejsce.
To samo mógłby powiedzieć Jarosław Gowin. Polska Razem ma też 3% poparcia. Podobnie jest z Nową Prawicą, która ma 2%.
- SP ma klub parlamentarny od 2 lat i struktury w całej Polsce. Gowin jest sam jak palec. Jego sytuacja jest krytyczna. Z Nowej Prawicy nie znam żadnego polityka poza Korwinem Mikke.
Słyszę jednak, że Nowa Prawica chce podebrać posłów Solidarnej Polski.
- Od 2 lat jest taka taktyka konkurencji, która mówi, że Solidarnej Polski zaraz nie będzie. Od 2 lat na to odpowiadamy. Dotrwamy do wyborów i jestem przekonany, że SP wpisze się a stałe w politykę. Spór między PiS a PO nie służy Polsce, to nie jest alternatywa. Te grupy nie rozwiązują problemów Polaków. Jest bezrobocie, źle funkcjonująca służba zdrowia, są także problemy gospodarcze.
Trzeba jednak brać pod uwagę klęskę w eurowyborach.
- Stawiam dużą kawę, że będzie sukces.
Co będzie z panem? Będzie start w wyborach na prezydenta Nowego Sącza?
- Jeszcze mamy czas do wyborów jesiennych. Przed nami eurowybory. Nie wykluczam startu, ale decyzji nie podjąłem. Jestem parlamentarzystą i staram się wypełniać swój mandat i interweniować. Niedługo będziemy mówili przecież o sprawie Maszkowic. Tym się zajmuje a nie sondażami. Eurowybory wszystko pokażą.
Mieszkańcy Maszkowic pod Łąckiem grożą blokadą drogi jak nie zostanie rozwiązany problem romskiego sąsiedztwa. Nie boi się pan, że bez zdecydowanych działań będziemy mieli znowu konflikt polsko – romski?
- To jest poważna sprawa. Pod Maszkowicami jest romska osada i od 5,6 lat dzień w dzień wypalane są toksyczne ogniska. Romowie palą tam opony, lodówki i oddają wypalony złom na złomowisko. Mieszkańcy Maszkowic są narażeni na toksyczne opady. Liczba zachorowań na raka jest tam przerażająca. Ja alarmowałem w tej sprawie i mam nadzieję, że to ruszy. Jedna instytucja sobie z tym nie poradzi. Potrzebny jest cały zespół, bo ten problem nawarstwia się i ludzie są doprowadzeni do skrajnych sytuacji.
Jak postępować w takich sytuacjach? Ciągłym oskarżaniem Romów eskalujemy przecież konflikt.
- Jeśli państwo nie potrafi sobie z tym poradzić, tam żyje kilkanaście tysięcy ludzi, to pokazuje to, że państwo jest bezradne. Nie można utylizować w pięknym terenie starych samochodów czy lodówek. To się dzieje codziennie, są kłęby czarnego dymu.
Gdzie szukać rozwiązania, żeby nie eskalować konfliktu?
- To jest pytanie do władz państwowych. Trzeba szybkich działań, ale musi być też dobra wola Romów. Oni muszą wiedzieć, że im to także szkodzi. Oni przecież też chorują. Ten pył potem opada. Niech ktoś tam zrobi badania ludzi, one będą przerażające. Problem trwa od 5 lat a wojewoda czy urzędnicy zamykają oczy. Nie chodzi o konflikt między społecznościami, chodzi o przestrzeganie prawa. Ono jest łamane. Władze publiczne nie mogą chować głowy w piasek. Trzeba rozliczać urzędników.
Prasę przeglądał Krzysztof Globisz: