Od sylwestra czekałem na wynik plebiscytu na Wyczyn i Blamaż roku, ale przyznam, że bez większych emocji, bo spodziewałem się, że w kategorii blamażu i tak zwycięży smog, dzięki któremu Kraków staje się już sławniejszy niż Pekin - ale chyba nie o taką sławę nam chodzi. Z kolei na wyczyn nie miałem faworyta, ale - umówmy się - zło jest o wiele bardziej medialne.
Popatrzyłem zatem na wyniki i dostałem lewym smogowym poprawionym jeszcze prawym prostym, bo oto smog znalazł się, ale jako Wyczyn Roku! Na drugim miejscu! Zaraz po Światowych Dniach Młodzieży! No może rzeczywiście zafundowanie sobie aż takiego smrodu należy do kategorii swoistych wyczynów, ale mimo wszystko prosiłbym o litość... Żeby jednak nie było, że nie umiem czytać, to owszem, widziałem, że chodziło o walkę ze smogiem, ale skoro jakieś zjawisko osiąga kompromitujące rozmiary, to jak to świadczy o walce z tymże zjawiskiem?
O ile jednak do smogu zdążyliśmy się już przyzwyczaić, o tyle śnieg nadal jest dla nas zjawiskiem nowym, dziwnym i zaskakującym - zwłaszcza jeśli pada w styczniu... Popadało wczoraj, pada dzisiaj, a ja już słyszę o paraliżu. Tymczasem opady będą coraz większe i wygląda na to, że to niespotykane zjawisko nieźle da w kość tym, którzy w samochód się jedynie ubierają, zamiast spróbować nim naprawdę jeździć.
W razie czego przypominam: najbliższe ocieplenie przewidywane jest w marcu. Do tego czasu, wszystko wskazuje na to, że jeszcze się trochę potrujemy i porozbijamy - niestety.