Dzień Dobry,

Jako pasażer chciałbym wyrazić głębokie niezadowolenie z wakacyjnego ograniczenia częstotliwości kursowania tramwajów i przedstawić negatywne skutki na podstawie obserwacji jednej tylko linii 50, z której korzystam na co dzień:
Tramwaje nawet w godzinach szczytu jeżdżą co 10-15 minut. Powoduje to gromadzenie się nadzwyczajnych mas pasażerów na przystankach. Patrz Rondo Mogilskie, Dworzec Główny - tunel, Kuklińskiego, gdzie ludzie wręcz nie mieszczą się na peronie. Masy te nie mogą sprawnie wsiadać i wysiadać, przez co tramwaj stoi bardzo długo na przystanku. Tworzy się tramwajowy korek. Wszyscy są wściekli, łącznie z motorniczym, który nie może zamknąć drzwi i odjechać. Rondo Mogilskie i tunel są przez to notorycznie blokowane. Część osób rezygnuje z wsiadania i czeka na następy tramwaj, w którym będzie jeszcze gorsza sytuacja. Zapytuję się, czy ktoś z szanownych urzędników korzysta na co dzień z komunikacji miejskiej? Zapraszam na przejażdżkę linią 50 w godzinach 7-8 i 15-16.
Czym państwo tłumaczycie tę idiotyczną decyzję? Wakacje? Jakie wakacje, jakie zmniejszenie liczby pasażerów? Nie uwzględniacie państwo zwykłych pracowników, pracowników sezonowych, turystów, uczących się w wakacje, rodziców dzieci, którzy chętnie by skorzystali z komunikacji, bo nie muszą wreszcie odwozić dzieci do szkoły samochodami. Kraków z racji zanieczyszczenia i totalnej nieuregulowanej samochodozy powinien promować komunikację miejską z całych sił. Tymczasem z całych sił odstraszacie Państwo, jak możecie. Najpierw podwyżka cen biletów, a teraz fundujecie warunki podróży jak w krajach trzeciego świata. Szczytem chamstwa jest włączanie klimatyzacji tylko powyżej określonej temperatury na sygnał z dyspozytorni. Zapchany do granic możliwości "klimatyzowany" tramwaj powinien mieć uruchomioną klimatyzację non stop, bo przez ogrom ludzi robi się tam sauna. Słabe wiatraczki niewspomagane klimatyzacją nie są w stanie dać cyrkulacji powietrza, jak w starych "akwariach" z wielkimi oknami i otwieranymi wlotami w dachu. Jak ktoś ma traktować poważnie ten środek transportu, gdy do pracy dotrze spocony jak przysłowiowa świnia. Jazda komunikacją miejską w Krakowie to jest jakaś szkoła przetrwania, sport ekstremalny. Najpierw człowiek sterczy na skrzyżowaniu jak głupi, bo priorytetem jest przewalenie jak największej liczby samochodów, tramwaj oczywiście ucieka i znów stoi na przystanku kolejne 10 minut. W scenariuszu, gdzie tramwaj przyjedzie o czasie, co ma miejsce rzadko przez omawiane problemy. Potem jak już się cudem wepchnie do pojazdu, to jedzie jak sardynka w puszce, często nawet nie mając się czego złapać. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd przed całym światem. Spójrzcie na kolej aglomeracyjną, mimo trudności i remontów zwiększana jest częstotliwość kursów, podstawiane są coraz większe składy. Badania potoków pasażerskich są robione rzetelnie i jest konkretna na nie reakcja. W lekceważonej do tej pory kolei nikt nie myśli o obcinaniu wakacyjnych kursów. Podróżuje się coraz bardziej komfortowo. Inne miasta też widzą nonsens obcinania kursów wakacyjnych i rezygnują z tego. Dostrzegają zmiany nawyków pasażerów, reagują na nie na bieżąco. Proszę o informację, kto personalnie stoi za wprowadzonymi zmianami. Osoby te muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności przede wszystkim za realne pogorszenie bezpieczeństwa pasażerów, negatywną promocję miasta oraz totalny regres w zachęcaniu do postaw proekologicznych.

Z poważaniem,

Paweł