Dla większości mieszkańców posiadanie i poruszanie się własnym autem jest najwyraźniej czymś oczywistym. "Tata jeździ do pracy swoim, mama swoim. Są mrozy, więc ja auto schowałem akurat do garażu. W rodzinie auto mam ja i ojciec. Są jeszcze dwie pełnoletnie siostry, więc pewnie za chwilę będą miały swoje samochody" - mówią tarnowianie.
Mieszkańcy inwestują zarówno w samochody zupełnie nowe, jak i wciąż popularne auta sprowadzane z zagranicy. Między innymi przez to Tarnów jest skazany na korki. Miasto nie ma bowiem pomysłu na to, jak przekonać tarnowian do zrezygnowania z poruszania się samochodem. O ile budowanie kolejnych ścieżek rowerowych jest częściowym rozwiązaniem problemu, o tyle komunikacja miejska już niekoniecznie.
Według Zarządu Dróg i Komunikacji transport zbiorowy sprawdza się w dużych miastach, gdzie buduje się specjalne buspasy, po których autobusy poruszają się płynnie nawet w godzinach szczytu. "Miasto podjęło kroki, żeby zachęcić mieszkańców. Nie możemy jednak porównywać się z Warszawą czy Krakowem. Tam komunikacja miejska funkcjonuje na innych zasadach. Tam są buspasy na wielu ulicach. Tam autobus znacznie szybciej przejeżdża niż auto prywatne. Jak ktoś musi stać w korku i siedzieć w autobusie to często jednak wybierze swój samochód. Szybciej autobusem nie będzie. Niestety mamy trochę związane ręce. Mamy wąskie ulice i nie możemy tak zmienić przejazdu, żeby był szybszy. Dlatego mamy kłopoty" - wyjaśnia Krzysztof Kluza z Zarządu Dróg i Komunikacji.
(Magdalena Zbylut/ko)