Rodzina uchodźców z Syrii miała problemy z pracą i nauką języka polskiego. Ostatecznie zdecydowali się na powrót do Damaszku. W Tarnowie mieszkali przez rok po tym, jak konflikt zbrojny zmusił ich do ucieczki z ojczyzny. 

"Dzisiejsza Syria jest inna niż wtedy. Wtedy wydawało się, że kraj upadnie, zostanie zniszczony. Nie było nadziei na zmiany. Dziś sytuacja w centrum i w okolicy jest w miarę stabilna" - tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków Bartłomiej Kapuściński z fundacji "Ziemia Obiecana". Jak dodał Kapuściński, Riyadowi i jego rodzinie ciężko było zaaklimatyzować się w Tarnowie. 

"W Syrii jest tak, że wystarczy, że jedna osoba pracuje i może utrzymać rodzinę. U nas jest inaczej. Otrzymywali też pomoc z MOPS. Natomiast te środki są ograniczone. Są też obwarowane pewnymi zasadami. Trzeba odwiedzać instytucje, chodzić na kursy, które trzeba samemu opłacać. Po opłaceniu mieszkania niewiele im zostawało. Funkcjonowali przy dużym wsparciu społeczności chrześcijańskich w Tarnowie. Z tego, co się dowiedzieliśmy Riyad otrzymał ponownie ofertę pracy w firmie, która wznowiła swoją działalność w Syrii" - mówił Kapuściński. 

Druga rodzina uchodźców, która także mieszkała w Tarnowie wyprowadziła się do Niemiec. 

Mimo że uchodźcy nie zdecydowali się na dalszy pobyt w Polsce, pracownik fundacji "Ziemia Obiecana" uważa cały przebieg akcji pomocy za sukces. "Ci ludzie mogli przetrwać horror. Uratowali swoje życie. Teraz mogą bezpiecznie wrócić do kraju, który podnosi się po wojnie. To jest sukces" - dodaje Kapuściński. 

Riyad, Reem, Lema oraz Amer - to pierwsi z syryjskich uchodźców, którzy zamieszkali w Tarnowie. Do Polski przylecieli w lipcu 2015 roku razem ze 150 rodakami, w obawie przed prześladowaniami chrześcijan. WIĘCEJ

 

 

(Kamil Wszołek/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: