Krakowski przedsiębiorca nie ma sobie nic do zarzucenia. "Nie ma tutaj wad robót budowlanych” - mówi radca prawny Monika Hartung. Jak dodała w rozmowie z Radiem Kraków, wina leży po stronie projektu, nie wykonawcy, który go realizował.

Podczas pierwszej rozprawy wezwana na świadka przez obie strony dr Wanda Grzybowska z Politechniki Krakowskiej przyznała, że wina za rozsypującą się ulicę Krakowską w Tarnowie może leżeć po wielu stronach. To właśnie krakowska uczelnia przygotowała ekspertyzę rozsypującej się ulicy Krakowskiej, zarówno dla wykonawcy jak i tarnowskiego magistratu.

Dr Grzybowska podkreślała, że zaczęło się od źle przygotowanego projektu. Jej zdaniem zabrakło w nim m.in. zastosowania szczelin dylatacyjnych, a także dobrze opracowanej specyfikacji technicznej. Jak zwracała uwagę, projektant nie podał na przykład wymogów technologicznych dla płyt porfirowych. Ponadto Wanda Grzybowska przed sądem zwracała uwagę na to, że nie wiadomo na jakiej podstawie przyjęto w tym dokumencie, że na ulicy Krakowskiej jest ruch lekko-średni. O tym, że mogło to być błędne założenie, jej zdaniem świadczy fakt, że na parkingach, gdzie ruch jest znacznie mniejszy, nawierzchnia jest w dobrym stanie.

Jednak zdaniem eksperta z Politechniki Krakowskiej wykonawca też nie jest bez winy. „Według mnie podstawową przyczyną tego stanu nawierzchni były wady materiałowe”. Chodzi o miejscami zbyt cienką i zbyt słabo wytrzymałą kostkę. Dr Grzybowska podkreślała, że zgodnie z projektem płyty porfirowe miały nie przekraczać 7-8 centymetrów. W rzeczywistości miały od 4,5 do 10 centymetrów. Wprawdzie świadek przyznał, że włoskiemu producentowi na pewno było trudno dochować dokładnych wymiarów płyt, którymi wyłożono ulicę Krakowską. „Niemniej jednak zgadzam się z poglądem inwestora, że jeżeli wykonawca miał do czynienia z takimi cienkimi płytami jak 4,5 centymetra grubości, to nie powinien ich wbudowywać. Powinien je odłożyć” - przyznała przed sądem dr Wanda Grzybowska.