Oświęcim od Tychów dzieli dystans nieco ponad 20 km. Być może dlatego mecze między hokejowymi zespołami z tych dwóch miast zyskały miano „Świętej Wojny”. Re-Plast Unia Oświęcim zmierzyła się z GKS Tychy w tym sezonie po raz drugi. W pierwszym meczu, w Tychach, obrońcy tytułu mistrzowskiego pokonali wicemistrzów z poprzedniego sezonu 3:2. Oświęcimianie bardzo pragnęli rewanżu. Wiary w siebie dodawały im statystyki... Nie przegrali przecież 18. kolejnych meczów w roli gospodarza.
Pierwsza szansa na objecie prowadzenia przez gospodarzy pojawiła się w 8', ale krążek po strzale Aleksija Trendina trafia w słupek. Niewiele brakło, by cztery minuty później Patrik Luża doprowadził do utraty gola. Gdy wydawało się, że pierwsza tercja nie przyniesie rozstrzygnięcia – w 19' Murray przepuszcza wydawało się łatwy do obrony strzał Słoweńca Luki Kalana.
W drugiej tercji tyszanie bliscy byli wyrównania. W 27' Aleksander Szcechura trafia w słupek. A dwie minuty później zespołową akcję II ataku Unii skutecznie kończy Eliezer Sherbatov. 4' później kapitalną sytuację marnuje trzeci z zawodników II ataku Martin Przygodzki.
W III tercji gospodarze sprawiają wrażenie drużyny grającej „na utrzymanie wyniku”. To mści się. W 50' tyszanie wykorzystują okres gry w przewadze i Filip Komorski strzela kontaktowego gola, a 120 sekund później Aleksander Szczechura doprowadza do wyrównania! Potrzebna jest dogrywka!
Doliczony czas gry, to popis Johna Murraya w tyskiej bramce. Dzięki niemu o losach meczu decydowały rzuty karne. W nich więcej szczęścia mieli obrońcy tytułu mistrzowskiego.
Re-Plast Unia Oświecim – GKS Tychy 2:3 (1:0, 1:0, 0:2, 0:0, k.0:1)
W drugim meczu piaąkowym Comarch Cracovia przegrała na własnym lodowisku z Ciarsko STS Sanok 1:3 (0:1, 1:1, 0:1). Bramki: 0:1 Marek Strzyżowski (11), 0:2 Riku Sihvonen (35), 1:2 Damian Kapica (35), 1:3 Jakub Bukowski (50).
Marek Solecki/PAP/TK