Zapis rozmowy Jacka Bańki z Kazimierą Szczuką, krakowską "jedynką" na listach Zjednoczonej Lewicy.

Uściślijmy. Pani jest w tej Zjednoczonej Lewicy...

- Z literkami.

 

SLD, Twój Ruch...

- Tak. Twój Ruch, Zieloni, Unia Pracy.

 

Co zdecydowało, że nie udało się zebrać wszystkich środowisk lewicowych? To względy osobiste?

- Ambicjonalne. Te ugrupowania, które założyły konkurencyjny komitet Zjednoczona Lewicza, zarejestrowały ten komitet zamiast nas. WiR, czyli Wolność i Równość i SdPL byli w negocjacjach, ale nie byli usatysfakcjonowani. Zarejestrowali Zjednoczoną Lewica przed nami. To może być mylące dla wyborców, ale mam dobre zdanie o inteligencji naszych wyborców. To przekaz do ludzi, który jest zły. Lewica powinna się jednoczyć i się wspierać w różnych ugrupowaniach. Cóż jednak robić.

 

Startuje pani w Krakowie. Kraków nazywany jest konserwatywnym. Z tymi kwestiami światopoglądowymi, które pani porusza, nie będzie łatwo.

- Poruszam wszystkie kwestie, które leżą mi na sercu. Koalicja w swoim minimum stawia na pierwszym miejscu politykę społeczną i dobrostan pokoleń. Musimy pamiętać, że polityka społeczna to nie pomoc społeczna. To ochrona zdrowia, edukacja, dostęp do usług. Chodzi o pracę i płacę.

 

Rozpoczęła pani od sprawy Funduszu Kościelnego i religii w szkołach. Lewica w pewnym momencie miała pomysł, żeby do drugiego referendum dopisać pytania o Fundusz i wyprowadzenie religii ze szkoły. Te kwestie powinny być w referendum?

- Myślę, że tak. Zamęt z tymi referendami jest ogromny i upolityczniony. Są kwestie, które ludzi obchodzą, ale one zostały rzucone w kampanię. Jak chodzi o religię w szkołach, to traktowanie tego postulatu jako radykalnego jest niepotrzebne. To postulat konstytucyjny. Mamy wolność wyznania. W preambule jest mowa, że wartości chrześcijański oświetlają naszą umowę obywatelską. Jednak z drugiej strony ci, którzy nie wyznają tych wartości, są równymi obywatelami. Ten postulat wynika z konstytucji. Nie chodzi o walkę z Kościołem dla sportu. Za tym stoją wartości.

 

O świeckiej szkole mówimy od lat...

- My zrobiliśmy z tego akcję, bo było rozpoczęcie roku szkolnego. Po prostu.

 

Referendum to narzędzie odpowiedzialne czy nie? Mówi pani, że należy poddać pod referendum kwestię likwidacji Funduszu Kościelnego i likwidacji religii w szkołach. Może zapytać o uchodźców?

- Oczywiście to instrument demokracji i dobra praktyka, ale nie w Polsce. W kwestiach kluczowych nie było referendum – wysyłanie wojsk do Iraku czy zmiany ustawy o przerwaniu ciąży. W 1993 roku był milion podpisów, ale referendum nie było.

 

Podobnie jak w sprawie sześciolatków.

- Tak, tu też. To praktyka władzy. Nie dopuszcza się do referendum. Jeśli chodzi o przerywanie ciąży, to jak ustawa u nas była zaostrzana, w Irlandii było referendum. Po naszym wejściu do UE zagwarantowaliśmy sobie, że Unia zostawia to w gestii lokalnych władz, ale społeczeństwo powinno się wypowiedzieć. Referendum nie było w ważnych sprawach. Jak chodzi o sześciolatki, to nas to już obowiązuje. Musimy się dostosować do unijnych przepisów. Jeszcze można wybrać, ale będziemy szli w tym kierunku.

 

Nie ma lepszych i gorszych referendów. Mówi pani, żebyśmy pytali o uchodźców, Fundusz...

- Ja bym o uchodźców nie pytała.

 

Dlaczego?

- To kwestia władz i jest obowiązek. Nie chodzi o lubienie czy nielubienie. Trzeba się wywiązać z europejskich zobowiązań. Nie jesteśmy tak źle przygotowani. Damy radę.

 

O uchodźców nie pytamy a pytamy o Fundusz Kościelny?

- Tu tak, ale pamiętam różne referenda, na które ludzie nie poszli. Nie wiem. Na pewno bym tego nie robiła przy wyborach. Likwidacja Funduszu? Były dyskusje. Może kiedyś? Jak będzie czas, to można się tym zająć. Błędem prezydenta Komorowskiego było ogłoszenie referendum. To był błąd.

 

Pójdzie pani w niedzielę?

- Nie.

 

Dlaczego?

- Uważam, że ten supermarket referendów jest szkodliwy.

 

A jakby doszło do tego drugiego referendum, to pani pójdzie wtedy?

- Nie.

 

Dlaczego?

- Uważam, że to źle sformułowane pytania. Nie możemy godzić się na to, żeby dochodziło do pseudokomunikacji. Referendum to narzędzie demokracji bezpośredniej, ale jak władza chce się z nami komunikować, to pytanie musi mieć sens. Inaczej to jest robienie z ludzi głupków.

 

Jakby było referendum dotyczące Funduszu Kościelnego, to by pani poszła?

- To by musiało być poprzedzone debatami i kampanią. Wtedy byśmy doprecyzowali rozwiązania. Co zamiast? Co zrobimy, jak wyjdzie na tak? Te referenda, które mamy mieć.... Lasy państwowe. Pytanie jest absurdalne. Tak jakby władza chciała zmylić ludzi, albo ich przestraszyć, że nasze lasy mają być prywatyzowane. Nie mają być. Takich pytań nie powinno być. To absurd.

 

Wielu się zastanawia, jaki ma pani związek z Krakowem. Wczoraj pani przekonywała, że włączy się pani w walkę ze smogiem, ale każdy tak mówi. Rafał Trzaskowski też.

- Bardzo dobrze.

 

To tak jakby jedna osoba wszystkich briefowała.

- Jestem założycielką partii Zieloni 2004. Działałam na rzecz ochrony środowiska. Nie urodziłam się wczoraj i nie przyłatałam się. W Twoim Ruchu wątek transformacji energetycznej...

 

Jak pomóc krakowianom?

- Są eksperckie gremia, jak Krakowski Alarm Smogowy. Tam są świetne raporty i pytania do polityków. Jak zostanę posłanką, nie będę wybierała, z jakiej frakcji ludzie są dobrzy czy źli, ale będę działać. Zielona Sieć, organizacje prośrodowiskowe mają dobre narzędzia. Już się zaczęło coś dziać. Już jest przyjęta ustawa. To krok w dobrą stronę.