Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z marszałkiem Małopolski, Jackiem Krupą.
To już pewne. Do Tarnowa od grudnia będzie można dojechać Kolejami Małopolskimi. Kiedy będzie można dojechać do Zakopanego? Wczoraj w Urzędzie Marszałkowskim odbyło się spotkanie w tej sprawie z samorządowcami z Podhala.
- Na dzisiaj jest tak, że obsługa regionalna pasażerów jest podzielona między Koleje Małopolskie i Przewozy Regionalne. Linie do Zakopanego obsługują Przewozy Regionalne. Kiedy pojadą tam Koleje Małopolskie? Nie wcześniej niż za 2-3 lata. Podstawową sprawą jest udrożnienie trasy przez Kalwarię i Suchą, żeby skrócić czas dojazdu. To po pierwsze. Po drugie to kwestia realizacji przez rząd najważniejszej inwestycji w Małopolsce – linii Podłęże-Piekiełko, żeby dojeżdżać do Zakopanego przez Limanową i Chabówkę w 1,5 godziny. To będzie rewolucja, ale nie wcześniej niż po 2020 roku.
Jakby się okazało, że budowa linii Podłęże-Piekiełko się przedłuża to o ten czas będzie odłożona decyzja o uruchomieniu połączenia Kraków-Zakopane przez Koleje Małopolskie czy to dwie różne sprawy?
- Problemem nie jest kto będzie jeździł, ale jak szybko. Aktualnie nie da się zejść poniżej 3 godzin, dlatego pociąg na tej trasie nigdy nie będzie konkurował z samochodem czy autobusem. Jak wiemy, ruszyła inwestycja na Zakopiance od Lubina do Rabki. Czas dojazdu się skróci, zatem dopóki nowa linia omijająca góry nie zostanie wybudowana, trudno mówić o konkurencyjności kolei na starej trasie.
Wspomniał pan o Kalwarii. Jest szansa, że do Kalwarii i Skawiny dojedziemy szybką koleją szybciej niż do Zakopanego? Przed tygodniem zostały podjęte pewne decyzje w tej sprawie.
- Podjęliśmy decyzję o podpisaniu porozumienia między zainteresowanymi gminami a Małopolską. To dotyczy współpracy przy tworzeniu szybkiej kolei w kierunku na Zator i Kalwarię. To wymaga prac studialnych i współpracy samorządów. Tylko wtedy będzie to miało sens jak będzie to system zintegrowany. Nie tylko mogą być nowoczesne pociągi, ale musi być zapewnienie pasażerów. Chodzi o zintegrowanie transportu lokalnego - kołowego i pieszego z transportem kolejowym. Wójtowie i burmistrzowie muszą zadbać, żeby ludzie mogli wygodnie dojechać do stacji kolejowej, mieć gdzie zaparkować, przesiąść się i pojechać koleją do Krakowa.
Dzisiaj jak to wygląda? Analizowaliście wstępnie sytuację w Skawinie i Kalwarii.
- W przypadku Skawiny nie ma problemu. Po wybudowaniu łącznika na Krzemionkach linia zostanie uruchomiona. Pasażerowie są pewni. Nieźle wygląda też Kalwaria. Podjęliśmy w bieżącym roku próbę uruchomienia pociągów z Krakowa przez Skawinę do Zatora i Oświęcimia. Niestety nie ma frekwencji. Jest problem. To wymaga pracy ze strony województwa, kolei i samorządów lokalnych. Nie da się organizować transportu siłami samego przewoźnika.
Województwo i Koleje Małopolskie inwestują w tabor. Przewozy Regionalne także zamierzają inwestować w tabor. Jak powinny wyglądać relacje między oboma spółkami w Małopolsce? Jesteście dla siebie konkurencją morderczą czy widzi pan perspektywę współpracy?
- Trudno mówić o inwestowaniu przez Przewozy Regionalne. Na zakupy w całym kraju oni przeznaczają 600 milionów. My w Małopolsce wydajemy 300 milionów w tym i przyszłym roku. To świadczy o skali naszej inwestycji i odpowiedzi na oczekiwania pasażerów. Podchodzimy do tego poważnie. Dla nas celem nie jest spółka, ale pasażer. To sprawa istotna. Współpraca na linii Koleje Małopolskie-Przewozy Regionalne jest i będzie. Rozwój nowoczesnych kolei to nie jest kwestia miesiąca, ale lat. To wymaga inwestycji. Kupujemy 13 pociągów, potem chcemy kupić kolejne 15. Stopniowa wymiana taboru doprowadzi do tego, że kolej w Małopolsce będzie nowoczesna i szybka. Co do współpracy to marszałek zamawia usługę przewozową u przewoźników. My dopłacamy do biletów. Decyzja jest po naszej stronie. Na razie chcemy współpracy. Chcemy układać pracę z oboma przewoźnikami. To jest najważniejsze dla pasażerów.
Pytam o współpracę, bo minister Andrzej Adamczyk niedawno powiedział w Radiu Kraków, że w Małopolsce nie ma miejsca na dwie spółki a podział rynku jest specyficzny, bo Koleje Małopolskie obsługują lukratywne linie. W domyśle te gorsze zostają dla Przewozów.
- Nie ma lukratywnych linii. Do wszystkich dopłaca się co najmniej 50% kosztów. Różnica między nami a ministrem jest taka, że udzielając tej wypowiedzi minister miał na myśli interes Przewozów a my mamy na względzie interes pasażera. To jest wyznacznik naszych działań. Nie jest ważne kto będzie jeździł, ale musi być to robione dobrze po dobrych cenach. Tego zadania podjęły się Koleje Małopolskie. Do pasażerów należy ocena. W mojej opinii Koleje robią to lepiej niż Przewozy, które jako spółka centralna niestety nie są doinwestowana. Przez zarząd w Warszawie nie może realizować jak na razie projektu integracji transportu an poziomie lokanym. Oni nie mają takich kontaktów.
Przed tygodniem Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargi na uchwałę antysmogową dla Krakowa. Kiedy podobną uchwałę ujrzy Małopolska?
- W tej chwili kończą się prace nad planem ochrony powietrza dla Małopolski. Dziś jest ostatnie spotkanie w Myślenicach. Plan zostanie w styczniu przedstawiony Sejmikowi z propozycją przyjęcia uchwały. Dzisiaj nasze plany są takie, żeby od połowy przyszłego roku wprowadzić zakaz instalowania w nowych budynkach pieców o klasie niższej niż piąta. To zapewnia prawie całkowitą ochronę powietrza. Po roku 2022 będzie zakaz używania w Małopolsce kotłów poniżej piątej klasy. Poza Krakowem dopuszczamy możliwość używania paliw stałych i kominków.
Ta sprawa budzi duże emocje. Słuchacze często piszą, że jak restrykcyjne normy zostaną wprowadzone to wielu osób nie będzie stać na opalanie lepszym węgiel. Ten argument powraca.
- Tak, ale pamiętajmy, że Polska jest członkiem UE. Zgodnie z regulacjami po roku 2020 nie będzie można w Polsce kupić pieca o niższej klasie niż piąta. Ten proces tak czy inaczej w sposób naturalny będzie przebiegał. Wszyscy, którzy chcieliby skorzystać z pomocy województwa i środków unijnych to przypominam, że mamy ofertę przy wymianie pieca dopłaty do 8 tysięcy. Jak ktoś się na to zdecyduje i jego gmina skorzysta ze środków z UE, będzie miał szansę, żeby dokonać wymiany prawie za darmo. To kotły wyższej klasy i o wyższej wydajności. Będzie wymóg węgla lepszej jakości niż muły i floty, ale wyższa jakość to większa wydajność. Koszty ogrzewania nie będą wyższe.
Co dzieje się w ramach programu LIFE? On wystartował w połowie roku. Ekodoradcy zaczęli już działać?
- Tak. Zaczęli działać w 23 gminach. Dokonaliśmy inwentaryzacji palenisk w wielu miejscowościach, zbadaliśmy 9000 domów. Statystycznie 57% wszystkich palenisk to paleniska węglowe, 37% to gaz. Margines to ogrzewanie elektryczne i olejowe. Dominuje węgiel. W zachodniej Małopolsce jest spalanie mułów, flotów węglowych. To jest groźne. Praca ekodoradców daje pierwsze efekty. Przywiązują oni teraz wagę do uświadamiania ludzi.
Spośród kolejnych 12 produktów tradycyjnych, które będą się starały o wpisanie na ministerialną listę, który jest pana ulubionym? Placek po rytersku, strucla makowa z Kościelca czy może klęczańska zupa wigilijna?
- Strucla makowa z Kościelca. To bardzo smaczne danie. Będziemy mieli chyba 174 produkty tradycyjne. 11 mamy wpisanych na listę Komisji Europejskiej.