Trybunał Konstytucyjny zakwestionował tryb uchwalania oraz konstytucyjność zasadniczych przepisów grudniowej nowelizacji ustawy o Trybunale. Pod koniec ubiegłego roku dokument został przyjęty głosami sejmowej większości. Premier Beata Szydło zapowiedziała, że nie opublikuje środowego wyroku.
Andrzej Kaczmarczyk – Trybunał Konstytucyjny uznał grudniową nowelizację ustawy o Trybunale w całości za niekonstytucyjną. Co to oznacza dla Polski i dla nas?
Mecenas Wojciech Bergier – Wracamy do sytuacji prawnej sprzed nowelizacji czyli opieramy się na dawnej, starej i wypróbowanej ustawie. Jest tak jak było.
Naprawdę? Przecież pani premier wczoraj powiedziała, że ten wyrok nie będzie wyrokiem tylko „komunikatem” i nie zostanie wydrukowany w Dzienniku Ustaw czyli nie będzie obowiązywać.
WB – Zdziwiły mnie słowa premier mojego kraju, która nie znając jeszcze orzeczenia, wczoraj w trakcie dwudniowej rozprawy powiedziała, że i tak nie uznaje tego wyroku i uznaje go za - jak to mówią prawnicy – za nieistniejący. Ciężko to komentować.
Niektóre media zaproponowały, żeby Trybunał opublikował orzeczenie w innej formie. Np. w internecie. Czy to będzie zgodne z prawem? Czy ten wyrok wtedy będzie obowiązywał czy nie?
WB – To jest taka pożywka dla publicystów prawnych, dla analityków prawniczych. Szkoda, że rozmawiamy na takim poziomie, że ktoś się uparł i nie będzie drukował. Z drugiej strony ktoś się zastanawia jak to teraz będziemy obchodzić podając do publicznej wiadomości. Jest to smutne widowisko dlatego, że jest XXI wiek. Mamy internet, a możemy też po prostu rozplakatować. Najlepiej byłoby gdyby obie strony wykazały się postawą konsyliacyjną. Było już przecież jedno spotkanie sędziów Trybunału z Prezydentem. Jedna strona powinna powiedzieć czy się nam podoba czy nie to publikujemy to orzeczenie. Komentujemy według uznania, ale szanujemy reguły gry. Inaczej dochodzimy do paraliżu instytucji państwowych. To już nie chodzi o to czy to orzeczenie będzie traktowanej przez rząd czy polityków jako obowiązujące, tylko o to, że dalsze procedowanie Trybunału będzie uznawane jako niezgodne z prawem. Chyba jakiś wiceminister powiedział o posiedzeniach trybunału, że to są spotkania przy kawie.
Ale poniekąd tak będzie, że TK będzie się spotykał jak przy kawie. Większość parlamentarna nie będzie uznawać jego wyroków, bo na podstawie dzisiejszego orzeczenia będzie orzekał na podstawie ustawy, która według tejże większości parlamentarnej już nie obowiązuje.
WB – Dzisiaj tam była bardzo napięta atmosfera. Mówił o tym prof. Biernat i prof. Rzepliński. To jest paraliż państwa. Jeżeli część osób nie będzie uznawała orzeczenia TK to dochodzimy do takiego stanu rzeczy, że za chwilę mój klient powie, że nie uznaje wyroku, który go do czegoś zobowiązuje.
Wojciech Musiał – Czyli mamy do czynienie z relatywizacją prawa?
WB – Właściwie tak. Ja jestem zdystansowany do tego, bo patrzę z krakowskiej perspektywy i myślę, że ten problem wcześniej czy później się rozwiąże. Im więcej problemów wokół tej sytuacji się namnoży, tym prędzej ktoś musi powiedzieć, że trzeba to rozwiązać jednym chirurgicznym cięciem.
Dziś w Trybunale zasiadło 12 sędziów w tym dwójka wybrana przez obecny parlament i dokładnie ta dwójka zgłosiła od tego orzeczenia głos odrębny. Czy to znaczy, że TK zaczyna się wyraźnie dzielić politycznie?
WB - Votum separatum istnieje w wielu orzeczeniach Trybunału. Trudno oczekiwać jednomyślności. Ich uzasadnienia dla nas prawników są bardzo ciekawe, ale nie w kontekście paraliżu państwa. Sędziowie mają prawo do głosu odrębnego, ale pytanie jest takie. Czy to jest zdanie odrębne od „komunikatu” czy od wyroku. Jeżeli ta dwójka zgłosiła votum separatum, to znaczy, że uznali reguły, że biorą udział w posiedzeniu, w rozprawie i ta rozprawa kończy się orzeczeniem.
Zamieszania wokół TK uważam za spór polityczny, kto w tej sprawie wygra, a nie za spór prawniczy. Prawo jest tu wykorzystywane do celów politycznych.
WB – To prawda. Praprzyczyną jest upychanie dynamitu pod Trybunałem i nie wiadomo kto pierwszy podpalił lont. Czy tak wcześniejsza ekipa, która wykorzystała prawo do wcześniejszego powołania sędziów, czy kolejna. Wszystko jedno. Cierpią na tym ludzie, którzy czekają na rozstrzygnięcie swoich skarg konstytucyjnych, czyli obywatele, czyli my wszyscy.