Za pierwszym razem myślałem, że to przypadek. Jednak w ten weekend zauważyłem to znowu. Wokół Kraków Areny umiejscowione są palarnie. Co około 50 metrów są drzwi a za nimi prostokąt ułożony z mobilnych barierek, które wyznaczają teren, na którym można oddać się tytoniowemu nałogowi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że połowa dymu wlatuje do środka hali.

Oczywiście pomiędzy wnętrzem Areny a palarnią znajdują się drzwi. Jednak migracja palaczy powoduje, że są one właściwie cały czas otwarte. Ściśnięci amatorzy „dymka” stoją bezpośrednio przy drzwiach, gdyż prostokąty nie są zbyt duże. Na oko maja wielkość 5x10 metrów.

W efekcie rodziny stojące z dziećmi w kolejce po hot doga czy zapiekankę są zmuszone wdychać tytoniowy dym. Co więcej, także osoby chcące skorzystać z toalety nie mają drogi ucieczki.

Rozwiązanie wydaje się proste. Wystarczyłoby przestawić barierki tak, żeby powiększyć prostokąt dla palących lub ustawić je tak, żeby nie było możliwe palenie bezpośrednio przy drzwiach. Sytuację wyjaśnią lepiej rysunki poglądowe:

 

Mam nadzieję, że zarządcy Areny przeczytają ten wpis i dokonają potrzebnych zmian. Nie będzie ich to nic kosztowało a publiczność będzie miała jeszcze lepsze warunki do oglądania koncertów czy wydarzeń sportowych.

 

Zobacz: Publiczność w Arenie jest zmuszona do wdychania tytoniowego dymu. "Nic nie możemy zrobić". Interwencja RK

 

 

Krzysztof Orski

Obserwuj autora na Twitterze: