O przegłosowaniu wniosku o tygodniowej przerwie w obradach zdecydował ... błąd podczas głosowania przewodniczącego rady Jakuba Kwaśnego, który tłumaczył się zmęczeniem. Nie było o to trudno, bo atmosfera - mimo przeprowadzenia sesji w sposób zdalny - była gorąca.

Według radnych opozycji miasto Tarnów niepokojąco powiększa swoje zadłużenie, a wręcz płynność finansowa magistratu jest zagrożona. Zwracali przy tym uwagę na fakt, że zanim miasto zdecydowało się na wniosek ws. emisji kolejnej tury obligacji, banki nie zgłosiły się do przetargu na udzielnie kredytu tarnowskiego magistratowi. Zdaniem radnych PiS ma to potwierdzać trudną sytuacje miasta.

Radni rządzącej koalicji, a także prezydent Dorota Krakowska oraz skarbnik Sławomir Kolasiński uspokajali jednak tłumacząc, że płynność miasta Tarnowa nie jest w żaden sposób zagrożona. Jak podkreślali: radni uchwalając budżet na 2020 rok zgodzili się na zaciągnięcie 80 milionów złotych kredytu, które miasto chce jednak pozyskać z obligacji.

To, że banki nie chciały stanąć do przetargu na kredytowanie inwestycji skarbnik tłumaczył tym, że samorządy w czasie epidemii koronawirusa zostały ze zmniejszonymi dochodami np. z komunikacji miejskiej, basenów czy opłat parkingowych. Natomiast wydatki miast i gmin pozostały na tym samym poziomie.Trzeba m.in. wypłacać pensje pracownikom instytucji, które mają zawieszoną lub ograniczoną działalność i nie zarabiają. Skarbnik Sławomir Kolasiński dodał, że w marcu miasto otrzymało też o 1 milion 200 tysięcy złotych mniej pieniędzy z podatku PIT oraz 700 tysięcy złotych mniej z podatku CIT. Dlatego - jak powiedział skarbnik - Tarnów apeluje o pomoc do państwa.

Sławomir Kolasiński podkreślał, że tylko część pieniędzy z obligacji zostanie przeznaczonych na spłatę deficytu oraz na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów. Większość, bo 40 milionów złotych, ma zostać przeznaczona na wkład własny do inwestycji współfinansowanych unijnych, na które - jak podkreślał skarbnik - w poprzednich latach zgadzali się radni.

"To był wybór poprzedniej rady, która uchwalała taki, a nie inny pakiet inwestycji. Zadłużenie nie jest wynikiem złego gospodarowania, ale pakietu inwestycyjnego. Trzeba sobie powiedzieć, że w ciągu 5 lat wydaliśmy na inwestycje ponad pół miliarda złotych. 300 milionów złotych to nasze własne środki". - przekonywał skarbnik miasta Tarnowa Sławomir Kolasiński.

Nie wszystkich radnych jednak to przekonało i podkreślali, że obecna sytuacja miasta jest wynikiem złego zarządzania władz Tarnowa.

Radni oczekiwali też przedstawienia szczegółowego planu reorganizacji, który ma pomóc Tarnowowi przejść przez kryzys spowodowany epidemią koronawirusa. Jak powiedziała prezydent Dorota Krakowska szczegółowe dane mają zostać przedstawione do 21 maja.

Z kolei skarbnik miasta już teraz przyznał, że Tarnów chce zrezygnować m.in. z planowanego od lat remontu stadionu w Mościcach, na co jednak miasto nie miało wystarczających pieniędzy.Pokazał to przetarg w 2018, który trzeba było unieważnić. Wprawdzie miasto zleciło odchudzanie projektu remontu stadionu, ale z pierwszych informacji wynikało, że koszty nadal miały być wysokie.

Wśród inwestycji, z których Tarnow chce zrezygnować znalazł się także drugi etap budowy strefy rekreacji na Kantorii, parking przy ulicy Wilsona, trasy rowerowe na górze św. Marcina oraz na Pogórzu, boisku na Terlkówce, remontu ulic Poziomkowej i Czereśniowej czy budowa tężni Solankowej na górze św. Marcina. Cześć z tych inwestycji została wybrana w budżecie obywatelskim, dlatego niektórzy radni zaprotestowali przeciwko rezygnacji z nich.

Tarnowscy radni podkreślali także, że miasto nie powinno teraz rezygnować z inwestycji, bo nie powinno ograniczać inwestycji, ale wydatki majątkowe. To inwestycje - ich zdaniem -  napędzają gospodarkę, miejsca pracy i mogą być przyczynkiem do odbudowy po kryzysie spowodowanym epidemią koronawirusa.

Dokładne szczegóły ograniczanych przez Tarnów zadań oraz plany reorganizacji urzędu i spółek miejskich mają być znane do 21 maja. Prezydent Dorota Krakowska zapowiedziała jednak, że nie będzie się to wiązało ze zwoleniami.

Te mogą dotknąć kilkunastu pracowników tarnowskiego MPK, które przewozi dużo mniej pasażerów. Jak wyjaśnia prezes Jerzy Wiatr, dochody spółki w kwietniu zmniejszyły się o 660 tysięcy złotych. Część z nich ma odejść na emeryturę, a osobom, którym kończą się umowy, mogą nie zostać  przedłużone. Pozostali pracownicy MPK nie otrzymają premii motywacyjnych - a było to średnio około 200 złotych na pracownika miesięcznie.

Tarnowscy radni mają głosować nad emisją obligacji za ponad 62 milionów złotych 7 maja o godzinie 9. 

 

Bartłomiej Maziarz/bp