Niewidomy Daniel, wraz z żoną wychowujący ośmioro dzieci, były nauczyciel Dawid, który po utracie wzroku prowadzi sklep z mydłem, mlekiem, cukrem i kawą, a także ponad 240 innych osób i ich rodziny – to im tym razem pomóc chce Polska Fundacja dla Afryki.

Jak mówił podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami w krakowskiej siedzibie organizacji jej prezes, Wojciech Zięba, dzięki pieniądzom uzyskanym w ramach 1 proc. z PIT planuje ona wybudowanie 15 domów dla niewidomych i ich bliskich. Koszt każdego z nich waha się między 400 a 600 euro. Budynki staną w stutysięcznej miejscowości Ngaoundaye na granicy Czadu i Kamerunu. Teren ogarnięty wojną domową w dużej mierze opanowali rebelianci. Administracja rządowa praktycznie nie istnieje, a wojsko i policja niejednokrotnie uciekają przed najeźdźcami.

Niepełnosprawność, która dotyka żyjących tam ludzi, zwykle spowodowana jest zarażeniem pasożytem, powodującym porażenie nerwu wzrokowego, co w konsekwencji prowadzi do ślepoty. "Tutaj pojawia się dramat – z jednej strony brak jakichkolwiek oszczędności, problemy z pracą, a z drugiej potężne inwalidztwo. Człowiek niewidomy w Afryce, to człowiek skazany na łaskę rodziny i ewentualnie organizacji pomocowych" – wyjaśnił Zięba.

Właśnie w tym regionie działają siostry pasterzanki, opiekujące się niewidomymi, a także zajmujące się edukacją ich dzieci. Jak mówiła dziennikarzom s. Renata Grzegorczyk, nauczycieli w tamtej części kraju jest bardzo mało, a część z nich nawet nie otrzymuje wynagrodzenia za swoją pracę. Z kolei część dzieci nie ma możliwości podjęcia nauki nawet na najbardziej podstawowym poziomie.

"Kiedy porównywałam statystyki, to w każdej rodzinie było jedno albo dwoje dzieci, które zostawały w domu, bez szkoły, tylko po to, żeby prowadzić niewidomego, żeby być dla niego oczami" – wyjaśniła s. Grzegorczyk. Jak wskazała, działalność sióstr polega też na wyręczaniu dzieci, które musiały opiekować się swoimi rodzicami – obecnie to wolontariusze uczą niewidomych dorosłych poruszania się i samodzielności.

Siostry już wcześniej otrzymały od Fundacji pomoc, dzięki czemu udało się wybudować ogrodzenie prowadzonej przez nie szkoły. Utrudnia ono rebeliantom dostanie się do budynku, a właśnie tego bało się ponad 500 uczących się tam dzieci.

"Nagle padało hasło: w naszą stronę jedzie 15 motorów ludzi uzbrojonych po zęby i dwa samochody pełne żołnierzy. Totalna panika – w szkole jest 500 dzieci, które się boją" – opowiadała o minionych latach s. Grzegorczyk. Dzięki pomocy Fundacji udało się zapewnić najmłodszym minimalne poczucie bezpieczeństwa. Więcej na temat jej działalności i możliwościach udzielenia wsparcia znaleźć można na stronie organizacji.


 

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

Zastrzegamy sobie prawo publikacji wybranych opinii.

 

 

 

(PAP/ko)